Nie da się biegać w maseczkach, zamknięte siłownie, gonią ze stadionów. 2020 – najgorszy rok w życiu! Najgorszy? To zależy…

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]

… to zależy od punktu widzenia. I od tego, z czym się w 2020 mierzymy.

2020 – nie mogę biegać. bo nie mam czasu

To znam najlepiej – praca – niby zdalna, a praktycznie 9 – 10 godzin na dobę, do tego dochodzenie do dzieci by się nimi zająć, szukanie przestrzeni dla siebie i złapanie oddechu po kolejnej dziwnej zarazie. No nie ma opcji! Chyba, że przypadkiem jesteś znajomą mi samotną matką dwojga szalonych bliźniaków, która jakoś przekonała swoich rodziców, by co jakiś czas ogarnęli szkraby i dali jej odetchnąć.

2020 – nie mogę biegać, bo nie mam zdrowiA

Ja też nie mam. Mam spokojnie 20 kilo ponad moją optymalną wagę i każdy bieg powoduje, że krzywię się szpetnie patrząc na to, ile tlenu mój tłuszcz marnuje i o ile mnie spowalnia. O selfiaczkach nawet nie wspominając. I pewnie bym zostal z tym wkurwem, gdyby nie fakt, że mój znajomy właśnie wyciął sobie napuchnięte żyły w mózgu i teraz może w ogóle się ruszać, bez ryzyka że każdy skok tętna spowoduje, że krew mu rozsadzi żyły i go… zabije. A teraz uczy się uczyć, ile może zrobić, zanim go „krew zaleje”. I pyta mnie: hej, dlaczego nie biegasz?

2020 – nie mogę biegać, bo rodzina nie pozwala

No, prawie najgorzej. Chyba, że jest trochę gorzej i masz taką rodzinę, która jak widzi, że biegasz w 2020, to idzie do kościoła i wskazuje Cię księdzu, jako tę osobę, która łamie przykazania boże wybierając trening i chwilę wolności zamiast pijanego partnera, który chce te treningi podać podczas procesu rozwodowego, jako dowód na zaniedbanie. Cóż, jeżeli też zaliczasz się do tego grona, to masz tu moje duże wsparcie.

2020 – nie mogę biegać, bo 2020!

I to jest najtrudniejszy punkt. Także z mojej perspektywy ten rok jakoś kumuluje najgorszy syf, który płynie przez to stulecie. Wyobraźcie sobie, że Wasz brat popełnia samobójstwo, matka się zapija i ląduje w psychiatryku, a Wy w dobie covida – będąc samemu dopiero po chorobie – macie ogarnąć papiery, autopsje i nie oszaleć. A przy okazji się ruszyć. Łatwo? Nie sądzę.

To może wolicie scenariusz, że tracicie Waszą zagrożoną ciążę, jedziecie na grożącą życiu operację mózgu i wracacie tylko po to by odkryć, że nie macie już pracy, a wasze starsze dziecko jest na ostrej terapii i walczy o tlen? I teraz trening? Nie sądzę.

A może po prostu: lata w separacji, sporów z byłą o dzieci, utraty nowych relacji i teraz, kiedy wirus atakuje prostego wyboru – albo wracacie pokornie do macierzy, albo macie wieczną kwarantannę, zanim zobaczycie swoje Młode. I co, chęć na bieganko? No nie wiem.

A znajomi wciąż pytają: hej, ale kiedy zaczniesz się ruszać?

Hmm…, moja odpowiedź: no to zależy

COVID-19 - BIEGANIE

COVID-19 – BIEGANIE


2020 – WYPIERDALAJ!

I tak nieco zbierając tegoroczne opowieści bliskich mi osób, mam do Was tylko jedną prośbę – bądźmy czujący i otwarci na innych! Gdyż często nie wiemy, jakie piętno właśnie się odcisnęło w sercach ludzi wokół nas i nie nie wiemy, co za chwilę trafi naszą biografię. A ten pieprzony rok wymaga uwagi i delikatności. Niekoniecznie napieprzania kolejnych treningów wbrew ciału i duszy..


Toteż, życzę wszystkim Nam i wszystkiemu temu, co we mnie, byśmy mogli po prostu zakrzyknąć w stronę 2020: WYPIERDALAJ! … i odnaleźć się w spokoju i w sercu…, w cieple 2021. Roku, kiedy po prostu będziemy się cieszyć spokojnym bieganiem. Czymś…, tak prostym i „zwyczajnym”.

Niech tak się stanie!

Aha, nie, nie wymyślałem tych historii. Tygodnie i miesiące nieustającej pracy on-line pozwalają poznać i usłyszeć rzeczy, które nigdy by inaczej nie padły…