Bieganie to zło. To korki i paraliż Warszawy, tudzież okolicznych wiosek. To ludzie, którzy zamiast spędzać niedzielę z Bogiem i telewizorem, oddają się kultowi fizyczności. To biegacze. ZNOWU!
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność. Jeżeli nie masz 18 lat, proszę wyjdź z tego tekstu]
ZNOWU
… wdepnąłem w psie gówno na chodniku!. W Warszawie jest ponad 100 tysięcy domowych psów. Ilu właścicieli sprząta po swoich czworonogach? Połowa? No to ta druga połowa zostawia po sobie 35 milionów psich gówien rocznie.
ZNOWU
…nie mogę dostać się na trening zbiorkomem, bo akurat rusza religijny cyrk z okazji Palmowej Niedzieli, pielgrzymek do Częstochowy (w dzień roboczy!), przemarszów w Boże Ciało, czy kolejnego spędu w Święto Dziękczynienia.
ZNOWU
…poziom smogu w stolicy jest tak wysoki, że otwarcie okna jest równe zaciągnięciu się papierosem. Czy oni nie mogą przestać jeździć po bułki samochodami i palić tym plastikowym gównem w piecach? Zabijają mi trening! Zabijają mnie!
ZNOWU
…piłko-kopcze z Legii grają u siebie i oczywiście Wisłostrada stoi! Po raz 20-ty w tym roku! Jak mam z pracy wrócić na czas do siebie i odebrać dzieciaki z zajęć?
ZNOWU
…muzyczna impreza na Stadionie Narodowym paraliżuje bliską Pragę i i centralne mosty miasta. Czy te grajki nie mogą występować gdzieś poza śródmieściem? Dlaczego mam ich słuchać?!
ZNOWU
…protest rolników, górników, stoczniowców, nauczycieli, czarnych parasolek odcina mnie od komunikacji w centrum. Dlaczego mam przez nich czekać na tramwaj?
ZNOWU
…przeczytałem w popularnej i opiniotwórczej gazecie, że bieganie, biegactwo oraz warszawska maratonoza (to nowe) prowadzą do paraliżu tego miasta, że to są choroby!

Bieganie. Maziarski w GW o maratonozie
No więc nie.
Do choroby tego miasta prowadzą Wasze srające na moje chodniki i trawniki psy; Wasze przemarsze i procesje, które mam gdzieś; Wasze samochody, które trują mnie i jeżdżą po drogach za które ja płacę, przy okazji blokują moje autobusy i z okazji każdej niedzielnej mszy parkują na moich drogach rowerowych; Wasze śmierdzące syfem i chemią piece domków jednorodzinnych; Wasze upodobanie do stadnego dreptania po pełnych chłamu „centrach handlowych”, które akurat musicie odpieprzać w dni wolne; Wasze gnijące na chodnikach pety, porzucone styropianowe kubki po kawie i rozbite o krawężniki butelki – to niszczy i zatruwa moje miasto!
Więc, jeżeli – kurwa – macie problem z tym, że Warszawa ma w roku dwa półmaratony i dwa maratony, to zanim zaczniecie znowu paszczyć i sykać jadem na biegactwo, zastanówcie się na ile na co dzień budujecie tkankę tego miasta, a na ile Wasze bezrefleksyjna egzystencja rozsiewa tu hałas, smród i syf – niszcząc świat mój i moich dzieci.
WON Z TYM DO LASU!
Albo nie, STOP! Lasu szkoda…, won do siebie!
Ewentualnie dajcie innym prawo by byli inni. Inni niż Wy! Bo to jest – kurwa – nasze wspólne miasto i wszyscy mamy prawo do korzystania z jego infrastruktury, za którą razem płacimy. Taki Zdort, Maziarski, Warzecha czy Orliński, jak i to całe biegające bydło. I czasami trzeba ustąpić – tak, wiem, to takie trudne – i nawet zejść komuś z drogi. Życie.
EOT
ps. sprzątajcie gówna swoich czworonogów, serio, bo to obciach i wstyd. Na butach moich i dzieci moich wnoszę wasz smród do swojego domu. ZNOWU!