Hej, Kuba – chcielibyśmy zaprosić Cię na specjalny pokaz filmu o Piotrze Dymusie. Wpadniesz?

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]

– JASNE!

Piotr Dymus: Dokument

Piotr Dymus? Piotr Dymus jest gorącym tematem na naszej scenie biegowej. Kiedy ten fotograf – amator i uczestnik rajdów przygodowych postanowił zmienić swoje hobby w źródło utrzymania, w ciągu kilku lat stał się czołowym fotografem biegów górskich / ultra. Dzisiaj trafienie na jego zdjęcia (cholera, nie udało mi się) jest praktycznie gwarantem, że oprawicie taką fotografię w ramki i powiesicie w salonie na ścianie. Zobaczcie galerię.

Wyjątkowość fotografa wychwycił Krzysztof Zaniewski, który to coraz śmielej próbuje ogarniać kamerą temat biegów ultra. Słowo do słowa, panowie złapali nić porozumienia i stało się – powstał bardzo górsko-biegowy dokument o Piotrze i jego przykładowym dniu pracy.

Piotr Dymus: Pokaz filmu

Zatem, o ile znacie moje fascynacje związane z tematem, to nie macie wątpliwości, że musiałem być na pokazie „Dymus Dokument”. Musiałem i byłem (no, kto mnie znajdzie?):

Piotr Dymus Dokument - pytania

Piotr Dymus Dokument – pytania

… i dlatego właśnie zbiegam wolniej niż większość osób zgromadzonych na tej sali.

Piotr Dymus: Dokument

Piotr Dymus: Dokument

Pokaz filmu poprzedził wstęp, czy też może lepiej napisać – krótki występ – Mikołaja (M. Kowalski – Barysznikow, Ultra). Mikołaj dał nam 20 minut, abyśmy nauczyli się oddychać powietrzem bez tlenu, tudzież poznali się i przywitali z osobami znanymi głównie w przepaków na trasach (kurcze, przepraszam wszystkich, których nie rozpoznałem bez klasycznego makijażu z błota i potu).

Po czym rozpoczął się pokaz filmu

Co mogę powiedzieć o dokumencie? To film intymny, ciepły, pokazujący (dalszych) znajomych i okoliczności przyrody do których tak bardzo tęsknię (po tym pokazie tęsknię dwa razy mocniej). Sednem fabuły jest relacja z relacji (sic!) Piotra z Biegu Ultra Granią Tatr. Jest pięknie, jest nastrojowo, bywa humorystycznie.

Owszem, te 22 minuty (tyle trwa dokument o Dymusie) nie są nową jakością w kinematografii. Będąc „z branży” z jednej strony doceniałem fakt nakręcenia materiału w tak trudnych warunkach i bez możliwości powtórki większości ujęć, z drugiej chwilami czułem jak drga mi ręka – tu bym inaczej cięcie zrobił, tam coś przemontował. Tak czy siak – nagarnie zrobiło swoje. Podczas pokazu zalała mnie fala nostalgii (i zazdrości – ależ chciałbym tak zarabiać na życie. Ale rodzina… odpowiedzialność… brak wiary w siebie…), tudzież poczucia wspólnoty z całą salą. Pokaz się skończył, zgromadzeni klaskaliśmy, po czym zaczęła się sesja pytań do autora i jego „obiektu”.

Piotr Dymus Dokument - pokaz filmu

Piotr Dymus Dokument – pokaz filmu

Ultrasi, blogerzy i psy - wszyscy mieli coś do powiedzenia

Ultrasi, blogerzy i psy – wszyscy mieli coś do powiedzenia

Było ciekawie – publika wykazywała się sporym zaangażowaniem, odpowiadający nie stronili od żartów. Padały pytania o sens, o wyrzeczenia, o logistykę i wszelako rozumiane koszty wykonywania takiego zawodu (ale także – jak się wbić na fotkę. Podpowiedź: nie uśmiechać się do fotografa, nie wydurniać. Napierać).

Piotr szczegółowo opowiadał, jak jego sportowe doświadczenie (rajdy przygodowe, górskie wyprawy) pozwala mu docierać na czas tam, gdzie tylko ultrasi i kozice bywają. A to wszystko z ciężkim plecakiem ze sprzętem i zapasami (niekiedy i na cały dzień). To nie jest lekka praca. Oj nie.

Niestety, ścigany prozą życia po pół godzinie rozmowy musiałem się ewakuować do domu. Przed wyjściem jeszcze udało mi się zagaić w temacie masowej dystrybucji filmu (póki co nie ma takich planów); używania dronów podczas realizacji nagrań (ani Piotr, ani Krzysztof nie chcą – zatem zostaje nisza dla mnie!) oraz zagranicznych planów Piotra (są!). Wychodząc z piwnicy, w której siedzieliśmy, jednej strony z radością łapałem tlen, z drugiej czułem, że na własne życzenie opuszczam świat bajki, do której mnie tak bardzo ciągnie…

Piotr Dymus: Dokument – jak to zobaczyć

Z przeprowadzonych z Piotrem i Krzysztofem rozmów wynika, że film za „czas jakiś” trafi do obiegu online. Póki co będzie pokazywany na zamkniętych pokazach. Jeżeli chcecie się na jakiś załapać, pewnie najlepiej śledzić profil Chrisactive na FB.

Na marginesie, będąc na sali podziwiałem (nadal podziwiam) ogień w oczach zarówno Piotra, jak i Krzysztofa. Na uśmiechniętych facjatach obu panów było widać, jak przepięknie połączyli to co kochają, z tym z czego żyją. Brawo Panowie!


Zdjęcia dostałem od organizatorów – są autorstwa Karoliny Krawczyk – kurcze, kolejna osoba, która ma talent :)