Co wkurza biegaczy podczas zawodów? Co denerwuje na treningach? Z takim pytaniem zwróciłem się do Was i zostałem przysypany obfitością odpowiedzi. Odkopawszy się, ułożyłem z nich listę najczęstszych przyczyn biegowego stresu. Oto i ona.

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcesz je stosować, robisz to na własną odpowiedzialność]

Co wkurza biegaczy – trening

1. Niewidzialne smycze. Ty na chodniku, piesek na trawniku, pomiędzy Wami 5 metrów luzu, moja droga… i Twoja smycz. Wiesz co będzie, jeżeli jej nie zobaczę? Albo stracę skórę na kolanach, albo zawinę Was wokół siebie i razem ją stracimy, albo – przy pechowym zbiegu okoliczności – pies poczuje się zagrożony i poleci do Ciebie, a ja wpadnę na niego. I pies będzie dalej, ale w gipsie. Albo wcale (jeżeli mały)

2. Rowerzyści. Stary – też mam rower, także dużo jeżdżę. Ale na drogach mieszanych masz uważać, na ścieżkach pieszych nie ma prawa Cię być. I nie, nie będę zbiegał na pobocze, gdyż wydaje Ci się, żeś w swojej wspaniałej maszynie królem chodnika – wpadnij na mnie, zapraszam. Oraz: nie, nie „biegam pod prąd, bo jestem debilem”. „Biegam pod prąd”, byśmy wcześniej się zobaczyli. I – zgodnie z KRD – mam takie prawo.

3. Barykady matek (przeważnie). Ja rozumiem, ja mam dwójkę dzieci, ja przez siedem miesięcy byłem na urlopie ojcowskim i codziennie wyprowadzałem Maluchy na spacery, ale… litości! Nawet, jeżeli Wasza rozmowa jest niezwykle zajmująca, to ogarnijcie, że jeżeli idziecie w 3 – 4 wózki w szeregu, to inni uczestnicy drogi są bez szans. A czasami się spieszą. Rozmawiajcie, plotkujcie, ale z taką lekką empatią wobec otoczenia. Proszę.

4. Gwizdy, śmichy, chichy. To takie nasze. Ponabijać się z tych, co ciut inni. Ale może, zamiast śmiać się z debila, co biega boso po parku, spróbuj zrobić ze mną 30K? Nie, nie samochodem. Aha, tak na marginesie – komentowanie wyglądu biegnących dziewczyn / kobiet, jest tak żałosne, że stawia Cię na poziomie rozwoju, na równi z glonem. Zatem wyłącz internet i spływaj .

Co wkurza biegaczy – zawody

0. Robienie ze mnie debila w trakcie rozgrzewki i czasu przedstartowego. Trudno mi to skonkretyzować, ale bywają tacy DJ’e prowadzący masowe imprezy przed startem, że jak ich słucham to mi się mózg kurczy. Warto, by robił to ktoś, kto rozumie gdzie jest i o czym mówi. I nie, zachęcanie ludzi do robienia fali na Wings For Life, to nie jest rozgrzewka.

1. Głąby startujące „z przodu” – bo tak! Rozumiem, że fajnie ustawić się na początku, bo widok lepszy i ładniej słonko świeci, ale drodzy społecznie niepełnosprawni: w tych samych zawodach startują dziesiątki (setki) osób, które chcą zawalczyć o swój życiowy wynik. To, że będą musiały od początku wyprzedzać takie muły, jak Was, utrudni im to i grozi też kontuzją. Naprawdę jesteście tak tępi i egoistyczni, by tego nie rozumieć? Czy macie aż tak wyjeban ekhm, wydmuchane na otoczenie? Aha, to samo w drugą stronę – jeżeli podczas startu ustawiłeś się w strefie południowych krzaków – to teraz nie używaj łokci niczym król promocji w SklepieDlaIdiotów. Sorry, trzeba było wcześniej użyć mózgu.

2. Charkanie, spluwanie, smarkanie. Niespodzianka, nie jesteś na trasie sam. Nie mam nic do płynów ustrojowych, ale jeżeli nie jesteś bardzo bliską mi kobietą, to nie mam ochoty na obcowanie akurat z Twoimi. Uszanuj to i zanim zamaszyście spluniesz sprawdź pole rażenia swoich plwociny. Wierzę, że dasz radę.

3. Przygłusi audiofile na trasie. Rozumiem to. Sam lubię biegać z muzyką. Ba, czasami nawet startuję z muzyką, ale NIGDY ustawioną tak głośno, by nie słyszeć otoczenia i próśb o przepuszczenie („lewa wolna” / „prawa wolna” – jeżeli nie wiesz o co tu chodzi.., to zdejmij te pieprzone słuchawki!).

4. Gadająca elektronika. Fajnie, że masz super zegarek biegowy, ale na jakiego przedstawiciela męskich organów rozrodczych, on ci gada i gada i gada na głos, kiedy Ty i tak masz założone słuchawki i nic nie słyszysz?

5. Cyrk na punktach żywieniowych – tu się łączy wszystko. Brak poszanowania innych, zabieganie drogi, brak strategii, rzucanie kubeczkami bez pomyślunku. Serio? Tak trudno nie wyłączać myślenia podczas jedzenia? Ludzie, więcej IQ w akcji – nie pchamy się do pierwszego paśnika, nie wywalamy na ślepo kubeczków, nie bierzemy tych, które są nalane po brzegi (bo się oblejecie).

6. Ściemy ze strony kibiców. Pal licho, jak lecę przez Warszawę i dokładnie znam trasę, ale kiedy jestem na 100-ntym kilometrze zawodów w nieznanym mi terenie i nie mam pojęcia ile faktycznie zostało mi do mety (gdyż błądziłem), to jeżeli rzucisz 500 metrów, a to jest w rzeczywistości metrów 3000 to wrócę, znajdę Cię i spojrzę głęboko w oczy… Gdyż – wyobraź sobie – ja pod Twoją deklarację planuję wykorzystanie resztek sił. Tych resztek, których może mi zabraknąć, jeżeli ściemniasz!

7. Kibice raz jeszcze. Jeżeli na 38-tym kilometrze gość zaczyna wymiotować, to pomyśl zanim krzykniesz „Uśmiech i napierasz!”. Owszem, Twoje słowa dużo znaczą, ale niech będą wypowiedziane z głową – wtedy naprawdę pomogą (a nie wkurwią irytują: „po 100K: no co Pan idzie? Biec trzeba!”).

8. [Polemizowałbym] Nieogarnięte punkty regeneracyjne i meta. Padły takie zarzuty, ale tutaj akurat się nie zgadzam. Z mojego doświadczenia wynika, że wolontariusze praktycznie ZAWSZE starają się robić wszystko na 120%. Niestety nikiedy organizatorzy – czasami z braku pomyślunku, czasami z braku chęci do wydawania pieniędzy – nie ogarniają tematu. I wtedy jest wtopa, gdyż ani piętnaścioro dzieci nie poradzi sobie z podaniem 3000 kubków (co więcej – one często się najnormalniej w świecie boją! – przyjrzyjcie się im), ani meta z bramką o szerokości trzech metrów nie przepuści płynnie tysięcy biegaczy (pozdrawiam startujących w Półmaratonie Warszawskim 2016, fajnie było na mecie, no nie?).

Co wkurza biegaczy – ode mnie

1. To, kiedy gwałtownie zmieniasz kierunek biegu / zwalniasz, bez sprawdzenia kto jest za Tobą (w tym konkretnym przypadku jestem to ja). Wiesz czym to grozi? Podpowiem: Mam masę 90 kilogramów, poruszam się z prędkością 4.2 metra na sekundę (zawody na 5K i 10K), 3.7 m/s (maraton itp.). Wykorzystaj teraz swoją wiedzę z fizyki i policz z jaką siłą wpadnę na Ciebie. Podpowiedź: dużą!

2. Brzęczenie. Chlupotanie. Skrzypienie. Moje, Twoje. Wszystko jedno. Kiedy przez długie minuty biegniemy obok siebie dostaję szału (ale pracuję nad tym), z tego co wiem – inni też go dostają.

3. Robienie chlewu. To jakiś dziwny mechanizm jest, że start w zawodach daje Ci nagle mentalne przyzwolenie na to, by bez krempacji obsikać ścianę na widoku, a potem przez kilka czy kilkanaście godzin rozrzucać papierki. No chyba, że to nie jest to kwestia zawodów, lecz tego że nie znam Ciebie na co dzień. Hem? Bo wiesz, ja to z tych dziwnych.

4. Kiedy komentujesz mi, że „jestem mistrzem”, podczas gdy doskonale wiem, że dałem dupy i rozminąłem się z celem startu o trzy lata świetlne. Nie każde osiągnięcie mety jest warte poklasku, nie każdy medal ma wartość. Doceniam zainteresowanie, ale dziękuję – nie. Chwalmy prawdziwe sukcesy – te złote, nie miedziane. Czasami kop w dupę daje więcej niż fałszywe oklaski. Serio.


Oraz. Dopiero teraz będzie kontrowersyjnie – nie jest to wkurw i biegowa złość, ale zdecydowanie apel. Kwestia dzieci, które wystawiają dłonie, by im przybić piątkę.

Drodzy rodzice tych cudownych latorośli, wiecie gdzie była moja dłoń w ciągu poprzednich 2 – 3 godzin (zakładam dystans 21 – 42 kilometry)? Otóż:

  • na klamce toi-toja (przynajmniej dwa razy),
  • w moich gaciach (wcierając wazelinę),
  • niekiedy wspomagała smarkanie,
  • gęsto i często lepiła się od izo czy banana…,
  • …czy też upychała przepocone ubranie w spodenkach,
  • czasami też powtarzała dwie pierwsze czynności z tej listy.

Dodajmy na marginesie, że mam dość wyśrubowane standardy czystości (gdzieś tam w stronę nerwicy natręctw). Co więcej, kiedy przebijam piątkę dzieciakom, to robię to zewnętrzną (czystszą stroną dłoni). Niemniej, spokojnie można założyć (statystyka), że są też osoby, które mają zgoła odmienne zwyczaje.

Teraz pytanie do Was, szanowni opiekunowie Szkrabów. Ilu osobom Wasze pociechy przebijają piątki i jak często po tym wycieracie im dłonie zanim dacie np. zasłużonego ryżowego wafla (wiadomo, kibicowanie wyczerpuje)? I nie piszę tutaj, by nie zachęcać dzieciaków to kibicowania (to jest super), ale by robić to z głową i mieć świadomość, że spocony biegacz nie należy do najczystszych istot w mieście.

Co wkurza biegaczy – puenta

Przeczytałem ten wpis i sam się dziwię. Do cholery, przecież 90% uwag dotyczy tego, że nie uważamy na siebie nawzajem. Naprawdę to takie trudne? Tak trudno poczuć, że Ci inni – zaraz obok nas – są tacy sami jak My i zasługują na tyle samo szacunku, co byśmy sami chcieli otrzymać? Dlaczego?

Co wkurza biegaczy? Brak szacunku wkurza. Brak szacunku dla innego człowieka.

Hej, biegowa rodzino… chociaż, ****a, spróbujmy.


Aha, no i oczywista oczywistość, Możesz być aniołem, ale im dłuższy bieg i mniej cukru w mózgu, tym bardziej narasta poziom drażliwości biegacza. W skrajnych przypadkach najbezpieczniej rzucić mu pod nogi banana i szybko zejść z oczu. Przeważnie pomaga.

– to pisałem ja, po tygodniu na zero WW.

To było o tym czego nie robić. A co robić? A, o tym to tutaj. No i tu. Zaś tutaj jest wątek z FB z Waszymi biegowymi stresami: co wkurza biegaczy.

ps. Obrazek tytułowy? Oczywiście ten pan. Mało biega, więcej jeździ, ale i tak go lubię.