Treningi w błoto, odwołane zawody i ocean niepewności. Kto faktycznie wie, czym grozi uprawianie sportu podczas epidemii koronawirusa? Kto poda jednoznaczną odpowiedź, na pytanie: „COVID-19. Czy mogę biegać?”. Rząd? Dyżurni lekarze w telewizji? Biegacze w internecie? A może odpowiedź jest w lustrze?
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]
Zacznę od wskazania tekstu powyżej. I jeszcze raz powtórzę: to są moje opinie, to jest mój blog, to co Szanowni wyniesiecie z lektury i zrobicie, to jest Wasza decyzja. Decyzja, która może wpłynąć zarówno na finanse, jak i zdrowie, tudzież życie własne, oraz bliskich. Toteż zachęcam zarówno do lektury, jak do własnej refleksji.
1. COVID-19. Czy mogę biegać? – przepisy prawa
No to jak jest z tym bieganiem podczas zarazy? Odpowiedź na pytanie „COVID-19. Czy mogę biegać?” ma kilka wymiarów. Najpierw kwestie prawne. Pomijam aspekt legalności zakazu, bo ten nie zmienia faktu istnienia ograniczeń. Jeżeli ktoś chce się zgłębić w labirynt urzędowych podstaw rozszerzonych 1 kwietnia ograniczeń (a wcześniej wprowadzonych 25 marca 2020), to może zerknąć do tekstu na bieganie.pl, albo polemiki z nim na Onet.pl. Dla mnie naważniejszym wnioskiem z zalinkowanych analiz, jest odpowiedź (mój skrót):
"Tak, może, chyba nie" - gdyż wszystko zależy od interpretacji służb mundurowych i sanepidu. Mogą puścić, mogą dać mandat (którego można nie przyjąć), ale może też wpaść obowiązkowa kara administracyjną powyżej 5 tysięcy złotych. Treningowa ruletka.
Srogo? No srogo. I tutaj kwestia, czy to jest zgodne z Konstytucją, jest wtórna wobec sytuacji, że po prostu można dostać po kieszeni, a potem musieć długo się odwoływać. Oczywiście można lecieć w leśną / nocną partyzantkę i potem mieć to poczucie satysfakcji, że się wyprowadziło reżim w pole i zrobiło swój dłuższy akcent na nielegalu. Każdemu jego porn.. zabawa.
2. COVID-19. Czy mogę biegać? – Aktywność fizyczna
Tutaj sprawa jest oczywista. Umiarkowana (czyli nie taka, która wyniszcza organizm – np. start w trupa) aktywność fizyczna wzmacnia nas i naszą odporność. Lepiej się ruszać, niż siedzieć na kanapie. Co więcej, w sytuacjach, kiedy jesteśmy godzinami zamknięci w mieszkaniach i to niekoniecznie z tymi, z którymi zamknięci chcielibyśmy być – tego rodzaju przerwy są ratunkiem i wytchnieniem dla naszej psychiki. Czyli: Sport podczas zarazy? TAK!
Tyle, że raz jeszcze – to ma być sport rekreacyjny, a nie mordowanie ciała, by potem przez trzy dni dochodzić do siebie. Infekcje po maratonach i ultra nie biorą się z niczego, lecz z osłabienia naszych organizmów po zbyt intensywnych startach.
3. COVID-19. Czy mogę biegać? Treningi w terenie
Tutaj sprawa robi się bardziej skomplikowana. To, że nas koronawirus nie wyśle do szpitala, nie oznacza tego, że my go nie przekażemy komuś, komu załatwi trumnę. Czas aktywacji zarazy jest na tyle długi, że możemy tygodniami rozsiewać patogen (śliczny wyraz), sami nie wiedząc o tym. Co więcej, możemy nawet nie poczuć choroby, a i tak zarażać – tak swoich bliskich, jak obcych. Sapanie i dyszenie? COVID-19 lubi to!
Drugi powód ograniczeń, to pewnego rodzaju „solidarność”, czy też odpowiedzialność za innych. Gdyż spoko, że ja wiem, iż nie powinienem tykać nagą dłonią przycisków w windzie, a potem wkładać sobie palca do nosa i dłubać w oku. I, że dodatkowo mam ekstra odporność. Ale inne osoby tego wiedzieć nie muszą, a za to zobaczą przez okno, że ten typ w dresie znowu wychodzi na dwór. I też wylezą za mną, zwiększając swoją szansę na zakażenie, czy rozniesienie wirusa.
Czyli podsumowując: nawet jeżeli mamy ekstra kondycję i wyjedziemy na trening, to nie oznacza to, że nie rozniesiemy syfu wśród naszych bliskich, czy też w robocie. Równocześnie wychodząc dajemy przykład innym – a jak to działa to było widać podczas ostatniego ciepłego weekendu – nosz kur pół Polski na marcowej majówce!

Coronawirus. COVID-19. Co wiadomo: za: https://medonet.pl
3. COVID-19. Czy mogę biegać? Własna odpowiedzialność
Tutaj dochodzimy do sedna. Czy uważamy, że nasz – nawet samotny – trening jest wart potencjalnej ciężkiej choroby i może śmierci kilku bliższych, czy obcych osób, czy też jednak nie chcemy tego równać i odpuszczamy? Oczywiście piszę to myśląc o terenach miejskich, gdzie rozsiewamy swoją florę i faunę na klatkach schodowych, kabinach wind i drzwiach.
Argumentów w stylu "i tak pracuję na mieście", więc mi się należy nie kupuję. Jeżeli "i tak pracujesz na mieście", to tym bardziej nie jest fajne, że zwiększasz liczbę osób, które mają kontakt z tym co wydychasz. Także przy wyjściu / powrocie na trening.
Dla mnie odpowiedź jest jasna i nie kieruję się przy niej tymi możliwymi 5 tysiącami złotych kary:
- Jeżeli mieszkam w domku jednorodzinnym / na wsi / w takim miejscu, gdzie wychodząc i wracając z treningu ani nie macam publicznej infrastruktury, ani nie paraduję pod dziesiątkami okien sąsiadów / wtedy spokojną godziną polecę się poruszać.
- Natomiast w dużym mieście trzy razy się zastanowię i raczej zrobię coś w mieszkaniu (joga, ciężary, rozciąganie, tabata, interwały, ee… seks? – tego jest masa!) niż przyczynię się do potencjalnego dłuższego trwania tego cyrku.
No bo wiecie - dłużej będą przyrastać zarażenia, tym dłużej będziemy słuchać megafonów nawołujących do siedzenia w domach. Sorry, taki mamy system.
Gdyż, to nie jest tak, że skoro uważamy, że rząd przegina, a koronawirus zabija tych, co i tak by niedługo odeszli, to nam szybciej odwołają stan zagrożenia. Nie. Odwołają go, jak zacznie spadać liczba namierzonych nowych chorych. Niezależnie do tego, co sądzimy o przyjętych środkach bezpieczeństwa i jak bardzo (nie) kochamy naszych rządzących. Albo władza odpuści, bo zejdziemy z krzywej przyrostu, albo nie zejdziemy i wtedy przedłużą i dorzucą nowe sankcje. Po prostu.
Reasumując:
- Przepisy nie są jednoznaczne. Za to kary wysokie. Uważajcie.
- Sport poprawia odporność osoby ćwiczącej. Róbcie.
- Sport na świeżym powietrzu grozi (uprawiającym i otoczeniu) zarażeniem. Myślcie.
- Im więcej osób zachoruje równocześnie, tym więcej osób umrze – część na COVID’a, reszta, bo wyczerpana Służba Zdrowia nie ogarnie takiego tłoku na OIOM’ach. Zrozumcie.
4. COVID-19. Czy mogę biegać? Historia prawdziwa
Cóż, to jest hipoteza – gdyż wybrałem własne odosobnienie, zamiast dobijania się do systemu po testy i ryzko kontaktu ze Służbą Zdrowia – niemniej patrząc na okoliczności (kręgle i nasiadówka w barze międzynarodowego hotelu pełnego wycieczek z Hiszpanii i Wielkiej Brytanii), a potem czas, który minął od imprezy, do wystąpienia nietypowych objawów, to zapisuję sobie w CV, że właśnie kończę swoją walkę z kulistym typem. I nie rekomenduję Wam testowania na sobie, na ile potraficie postawić się zarazie. Gdyż moje (wszak lekkie) objawy, to przez ponad dwa tygodnie:
- Padanie na twarz po kilku godzinach na nogach
- Zadyszka po każdej aktywności fizycznej
- Bóle mięśni (nóg szczególnie), zawroty głowy (mało tlenu?)
- Specyficzny ból gardła (jakby wyłożone szorstką skórą) [nigdy wcześniej]
- Ból góry klatki piersiowej i kaszel niczym papier ścierny [nigdy wcześniej]
- Rwany oddech, świsty przy wdechach – tu lekka panika [nigdy wcześniej]
- Problemy żołądkowe i katar z krwią. [nigdy tak intensywnie]
A poza tym ta, tak nieoczywista w naszym świecie, filozoficzno – duchowa refleksja, że albo Wasze ciało sobie samo poradzi, albo to będzie…, jego koniec. I przy okazji Wasz.
…no chyba, że się skończy tylko bliznami w płucach („ciut” psuje VO2MAX).
Zanim ogarnąłem, co mnie żre, kilka dni po ekspozycji poszedłem na 5K. Zamiast luźnego tempa w 5:10, walczyłem o 6:00 i po niespełna dwóch kilometrach przeszedłem do marszu. Nic zabawnego. Jak i później nie były zabawnymi wieczory, kiedy patrzyłem w okno i zastanawiałem się, w jakim stanie obudzę się kolejnego dnia..., i w jakiej kondycji będą wtedy bliscy
Dlatego – i to jest moje zdanie – lepiej maksymanie zmniejszyć własną szansę na zarażenie (i zarażanie), niż teraz śmigać w przekonaniu o swojej niesamowitej odporności, a potem wracać do kondycji przez kwartał. Sam dzisiaj jestem połową swoich możliwości z lutego, a dzień kiedy mocniej nacisnę na życie, wciąż kończy się zjazdem, bólem i stresem. Nie warto.
No, ale – jak wspominałem na początku – to ja i moje zdanie.
Zaś Wy proszę postąpcie po swojemu. I mądrze(j).

COVID-19. Czy mogę biegać? No, ja nie mogę…
Rozumu, Serca i Zdrowia!
… oraz dystansu.
[AKTUALIZACJA: BIEGANIE W MASECZKACH – JESIEŃ 2020 ]
___
j) bo te moje kręgle, to za mądre nie były.