Elevation Training Mask – to miał być mój magiczny sposób, by ćwicząc w Warszawie, zaadaptować organizm do biegów wysokogórskich. W recenzji treningowej maski omawiam swoje doznania i przedstawiam wnioski z testu
WPIS W SKRÓCIE:
Elevation Training Mask utrudnia oddychanie
Płuca muszą pracować mocniej i się wzmacniają
Trening przy deficycie tlenowym zwiększa EPOC
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]
ELEVATION TRAINING MASK 2.0 – CO TO JEST?
Jak to w testach na 100hrmax tradycja nakazuje, pierwsze słowo ma producent sprzętu. Co powinniśmy zyskać dzięki Training Mask? Otóż uzyskanie lepszych wyników w praktycznie każdej dziedzinie sportowej rywalizacji. Nastąpi to dzięki:
– szybkiemu zwiększeniu pojemności i wytrzymałości płuc
– poprawie wydolności
– bezpiecznemu przyzwyczajeniu organizmu do dużych obciążeń
– zwiększeniu intensywności klasycznych treningów
– poprawie koncentracji
Kto powinien korzystać ze sprzętu? Wszyscy:
– mistrzowie sztuk walki, MMA i boksu
– piłkarze ręczni, nożni, siatkarze i koszykarze
– łyżwiarze, hokeiści i narciarze
– kolarze, pływacy i baseballiści
– fani fitnessu i jogi.
… i niezależnie od stopnia zaawansowania trenującego, gdyż maska treningowa jest doskonałym wyposażeniem zarówno dla amatora joggingu, który chce podnieść swoją kondycję, jak i dla kulturysty, który upatruje w intensywnych ćwiczeniach szansę na złoty medal.
Czyli, jak zawsze – wszystko brzmi świetnie.
ELEVATION TRAINING MASK – PIERWSZE WRAŻENIA
Się mi podoba… Ładne pudełko zawiera maskę z zestawem zaworów, instrukcję obsługi, dodatkowy pasek mocujący (kupując maskę wybieracie rozmiar pasujący do obwodu głowy) i kilka promocyjnych naklejek. Wszystko w dobrej jakości i porządnie wykończone. Tym razem nie miałem wrażenia że ktoś mnie tu kantuje.

Elevation Training Mask 2.0 – zestaw
Zagłębiwszy się w instrukcję rychło zrozumiałem zasadę działania ustrojstwa. W sumie nic szczególnie wymyślnego – otóż każdy z wlotów powietrza do maski można przymknąć zaworem o mniejszej albo większej liczbie otworów. Im otworów mniej, tym trudniej oddychać – powietrze ma utrudniony dostęp do maski, a dwutlenek węgla nie ma jak się rozproszyć.

Dwa zawory – zamontowany ma więcej otworów – łatwiej oddychać
Według producenta system zaworów powinien pozwolić na imitowanie treningu na wysokości od 1000 do 6000 metrów nad poziomem morza. Zaś, że najbliższy start miałem mieć „tylko” na 2500 mnpm, to sobie ustawiłem zabawkę na metrów 3000.

Maska treningowa – schemat montowania zaworów
Poza parametrami konfiguracji instrukcja zawierała kilka poważnych ostrzeżeń na temat stosowania produktu, w tym informację, by na treningi nie biegać samemu, tylko z kimś, kto w razie potrzeby, wyzwoli nas z gumy na twarzy. Uwzględniłem wskazówki i postanowiłem, że zacznę od ćwiczeń w domu.
TRAINING MASK – PIERWSZE TORTURY
Na stronie dystrybutora można przeczytać o łatwym treningu i szybkich postępach. Cholera, nic bardziej mylnego! Po kilku minutach podskoków i przysiadów zacząłem sapać lepiej niż Lord Vader. Płuca z całych sił próbowały zaczerpnąć brakującego im tlenu, a zamiast tego dostawały przede wszystkim dwutlenek węgla. Rzęziłem…, tętno poszybowało pod trzeci zakres, jeszcze chwila i poczułem, że zaraz się zrzygam…, ściągnąłem maskę na szyję i zająłem się głębokim oddychaniem. Brrr…

Trening w masce wysokościowej – pierwsze poty za płoty
Kiedy tętno nieco opadło spróbowałem jeszcze raz, tym razem bardziej zachowawczo. Przestawiłem zawory na 2000 metrów i wymacałem moment, w którym dostawałem mdłości – to mniej więcej wejście w intensywność na poziomie 80% maksa. Jeżeli chciałem ćwiczyć mocniej, to musiałem jeszcze bardziej poluzować ustawienia maski.
Po 30 minutach skończyłem trening, byłem mokry jak po saunie, a serce waliło o kilkanaście jednostek szybciej niż zazwyczaj.
Wygląda na to, że to świństwo działa…
MASKA TRENINGOWA KLUCZEM DO LANSU NA DZIELNI I URLOPIE
W ciągu kolejnych tygodni zabawę powtarzałem w różnych konfiguracjach. W domu, podczas lekkiego biegu (przyznaję się, że samemu), jeżdżąc na rowerze i biegając po schodach, kiedy najbardziej doceniałem to, jak maska daje mi w kość.

Aaaaaby się zajechać szybko i skutecznie…
Treningów przybywało, obserwacje miałem wciąż podobne – zbyt wysokie tętno groziło wymiotami, trening męczył, po jego zakończeniu przez dłuższy czas utrzymywało się podwyższone pobudzenie organizmu.
Odkryłem też irytującą cechę konstrukcyjną Training Mask. W jej przedniej części zbierał się pot i ślina (na szczęście sprzęt można było czyścić ręcznie) i po 20 – 30 minutach treningu można było to wylewać.

Jak trochę pobiegniecie, to tu będzie chlupać
Niezmiennie budziłem spore zainteresowanie (bądź postrach, jeżeli było to po zmroku) wśród mijających mnie współobywatelek i obywateli. Bywało całkiem śmiesznie i nawet bym się dobrze bawił, gdyby nie to, jak bardzo niedobrze mi było.

Przystojniak na kwadracie
TRAINING MASK – MARKETING, A NAUKA
Czyli co? Wniosek z testów taki, że urządzenie działa? Otóż odpowiedź jest złożona i brzmi: trochę tak, trochę nie.
Pisząc krótko, różnica w doznaniach jest taka:
- trening w wysokich górach = lekkie zawroty głowy i poczucie „głowy lekkości”, chęć głębszych wdechów i wydechów, podwyższone tętno
- trening w masce = cieknie z twarzy, rośnie tętno, płuca wyją o swoje, przy zbyt mocnym ciśnięciu pojawia się odruch wymiotny.
Maska nie gwarantuje wszystkich korzyści, które niesie z sobą trening wysokogórski – na przykład nie poprawi nam VO2max i na EPO nie wpłynie (liczba czerwonych krwinek nie podskoczy). Na takie cuda potrzeba dłuższej aklimatyzacji albo piekielnie drogiego namiotu hipoksycznego (wysokościowego). Ta (nie występująca) poprawa VO2max jest czasami przytaczana jako dowód, że maska „nie działa”.
Tyle, że ona działa – acz inaczej – stawiany przez nią opór powoduje, że wzmacniają się mięśnie układu oddechowego, a ciało uczy się pracować w warunkach długu tlenowego i narastającego stężenia CO2 (tutaj obszerne badanie). I to czuć – zarówno zaraz po treningu, kiedy mamy naprawdę głębokie wdechy, jak i później na treningach bez maski. Hartuje się też psycha. Kiedy następny raz ktoś będzie próbował Was udusić, poczujecie się jak u siebie na treningu (aspekt ten jest przedstawiany jako zaleta używania jej w treningach MMA)
Występuje też wspominane podbicie metabolizmu. Dla chudziaków bez znaczenia, dla zawodowców niewielka korzyść, dla mnie bonus, bo mam jeszcze nieco kilogramów do zrzucenia.
ELEVATION TRAINING MASK – PODSUMOWANIE TESTÓW
Po pierwsze i najważniejsze – jestem daleki od stwierdzenia, że jest to sprzęt „dla każdego”. Używanie maski treningowej wymaga twardego łba (trening jest mocno poza strefą komfortu) i znajomości swojego organizmu, co by sobie nie zrobić krzywdy (na przykład przez zbyt niską saturację krwi). Prawdę mówiąc w idealnym świecie maska powinna być używana razem z pulsoksymetrem, co by na bieżąco monitorować, czy wszystko jest OK.
Niemniej sprzęt coś robi. Płuca są mocniejsze, pot się leje, a przełamanie kolejnej „granicy porzygu” procentuje podczas najbliższych zawodów dalszą wycieczką poza granicę strefy komfortu. Tylko, że pojawia się pytanie – czy Wasz amatorski – jednak – sport wymaga tak drastycznych metod, jak trening na przyduszeniu i nieustanne obijanie się o RCP (próg beztlenowy)? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
No i pamiętajcie, że z maską od TM wygląda się lepiej o wszystkie skarby Gotham, niż z takim ustrojstwem (o podobnym zastosowaniu). Istotna to rzecz w epoce fejsunia i insta.

Elevation Training Mask 3.0 – pokrętło zamiast zaworków
ps. Jeżeli zapytacie mnie osobiście, czy będę jej nadal używał – owszem, będę. Po treningach w niej czuję się mocniejszy. Może to fizjologia, może psychologia, a może killer look? A może wszystko razem? Co się liczy, to pozostające we mnie wrażenie i fakt, że już się nie duszę na 1000 m ;)
Maskę do testów otrzymałem od dystrybutora. Dostępna jest w internecie w cenie od 300 do 400 złotych, w zależności od wersji produktu. W wersji 3.0 zamiast zaworów jest regulacja przepustowości bezpośrednio na masce (zdjęcie powyżej).
Zobacz też: bieganie ze spadochronem