Kiedy, pół roku temu, jarałem się kwalifikacją na UTMB, miałem z tyłu glowy tylko jedną obawę: co zrobię, jeżeli przed startem zaliczę kontuzję? No, już wiem co…
[Publikowane na blogu porady są prywatnymi opiniami autora. Stosujesz je na własną odpowiedzialność]
Kontuzja przed zawodami – skąd to tu?
Nie ma co odkrywać Ameryki. Żaden pech. Przez kilka miesięcy sumiennie na nią pracowałem. Poszczególne elementy układanki – z każdym oddzielnie bym sobie poradził – zebrane w całość doprowadziły do tego, że naderwałem zaczepy mięśnia podeszwowego i płaszczkowatego prawej stopy (tu mapka okolicy). Następnie zaś zdemolowałem staw skokowy, który podczas Biegu Rzeźnika przeforsował się próbując zdjąć obciążenia z uszkodzonych wcześniej obszarów.
Żelazne prawo biomechaniki: jeżeli macie niesprawny jeden system, pozostałe zaczną przejmować jego funkcję i wypaczać swoje działanie. Na przykład: nadmierne napięcie pasma biodrowo-piszczelowego doprowadzi do naciągnięć po stronie pachwiny, której mięśnie będą równoważyć naciąg od zewnętrznej strony uda.
Biegacz ma sposoby: Jak zrobić sobie krzywdę
Waga: ano urosło mi się. Podczas debiutu w maratonie ważyłem 73 kg (za mało); atakując trzy godziny na 42k: 78 kg (moje optimum kondycji i wyglądu); na ŁUT150 już 85 kg (ciut za dużo); a wiosną roku 2016… 90 kilo. Oczywiście, organizm się adaptuje, mięśnie wzmacniają, ale bez przesady – nadmiarowe 10 kilogramów (niezależnie czy z sadła, czy z muskulatury) jest znacznym obciążeniem nóg.
Lenistwo: co się nie wybiega to się powygląda? Jednak nie zawsze. Przy okazji sprawdziłem, że ścięgna i przyczepy tracą parametry szybciej, niż tkanka mięśniowa swoją moc. Okazało się, że co prawda została mi siła by robić wybiegania po 30K, czy polecić na spontantnie 50K po górach, ale noga już nie umiała już przyjąć takiego obciążenia. Bieganie 2x w tygodniu po 30K nie jest tym samym co robienie 6x 10K.
Brak fizycznej regeneracji: sen po cztery godziny, mocny alkohol w nocnych mocnych dawkach, dni w robocie na kawie i wodzie… to nie miało prawa pomóc mi przygotować się do sezonu. I nie pomogło.
Brak psychicznego spokoju: nie chcę tutaj rozpisywać się na temat mojego osobistego życia. Niemniej…, powiedzmy, że zarówno moje życie zawodowe, jak sprawy osobiste, postawiły przede mną poważne wyzwania, które nie sprzyjały ani zaangażowaniu w treningi, ani spokojnemu śnieniu o górskich trasach.
Szarżowanie, czyli puenta: wpierw osiem dni bez regeneracji, podczas których do normalnych aktywności dołożyłem 50K po górach i 30K na zawodach…
… a następnie start na Rzeźniku – bezpośrednio z podróży i z choroby, jeszcze na antybiotykach – co więcej, zrobiony w niesprawdzonych butach. Ich niedopasowanie próbowałem niwelować zmianą techniki biegu na zbiegach (pochyleniem się do przodu), a to dodatkowo obciążyło mięsień podeszwowy i dokończyło dzieła zniszczenia.
Finalna Głupota: podczas Rzeźnika łyknąłem procha i ukończyłem zawody, chociaż powinienem się z nich wycofać. Wybrałem pogłębienie kontuzji zamiast wstydu. Kretyńskie priorytety.
Podsumowując:
Na dobrą kontuzję polecam kilka miesięcy lekkiego zapuszczenia się i ograniczenia regularnych treningów na rzecz sporadycznych, ale ciężkich (doba na schodach, 50K po górach czy na hulajnodze, itd. – te klimaty). Po nich nie marnujemy czasu na regenerację, lepiej posiedzieć do świtu ze szklanicą przed komputerem, na niewyspanie pomoże kilka kaw zamiast śniadania. Kiedy w ostatniej fazie zacznie coś pobolewać – wtedy trzeba docisnąć! W końcu co nas nie zabije, to nas wzmocni! I jest, MAMY TO!
I tak, na moim przykładzie:
Cechy uszkodzenia I i II stopnia mięśnia podeszwowego w okolicy przyczepu do kości piszczelowej po stronie przyśrodkowej łydki.Widoczne ognisko zaburzonej struktury mięśniowej na szerokości 10 mm od wysokości kostki przyśrodkowej do 1/2 wysokości łydki.Widoczne cechy obrzęku podskórnego tej okolicy.Po stronie bocznej widoczne cechy na podobnej wysokości cechy uszkodzenia przyczepu mięśnia, uszkodzenie I stopnia.
Wiązadło strzałkowo-skokowe przednie z widocznym płynem w przyczepie bliższym. Uszkodzenia I stopnia.Wiązadło strzałkowo-piętowe z cechami obecności płynu w przyczepie bliższym oraz cechami obrzęku na przebiegu wiązadła.Zarys kostny kostki bocznej – niejednorodny – cechy obecności wyrośli kostnej lub przebytego złamania.Cechy obrzęku podskórnego wokół kostki bocznej.Wiązadło trójgraniaste z cechami obecności płynu.Więzorost strzałkowo-piszczelowy z cechami zmian pourazowych i degeneracyjnych, szczególnie w części bliższej.Cechy obecności płynu w stawach śródstopno-paliczkowych.

Kontuzja przed zawodami – USG prawego podudzia
USG wykazało też, że prawdopodobnie przechodziłem złamanie prawej kostki. Przejawia się to między innymi przejawia deformacją kostki i osłabieniem struktury stawu skokowego…, po prostu super! Po sezonie pomyślę, co z tym zrobić.
Kontuzja przed zawodami – co dalej?
Dalej to pięć klasycznych faz oswajania się z katastrofą:
- Zaprzeczenie – że niby boli po czterech kilometrach biegu? Pewnie mam jeszcze zakwasy po Rzeźniku. Się rozbiega i rozmasuje. Jak nie dzisiaj, to w niedzielę, jestem twardy i sobie poradzę.
- Gniew – minęły trzy tygodnie, a to badziewie wciąż przeszkadza? No bez jaj! Nie mam czasu na takie bzdury. Tak, to
kurwnie będzie! Idę biegać! - Negocjacje – no dobra, może jednak tydzień dam sobie luzu. Będę więcej spać, zdrowiej jeść i po całości dbać o siebie. A może fizjo? Jeden zabieg…
- Depresja – …
pier…idę po whisky, po dwie! Jak to możliwe, że mam tak zmasakrowaną nogę? Przecież to koniec. Nie ma szans abym dał radę skończyć UTMB, a czy po raz kolejny uda mi się dostać – nie mam pojęcia. Co za kompromitacja. To koniec. - Akceptacja (ponura) – … okej, zatem koniec celowania w 35 godzin podczas UTMB. No ale w sumie… nogi mi jeszcze nie amputowali, więc może jest jakaś nadzieja? Zobaczy się…
Czyli najpierw udawanie, że nic się nie dzieje, następnie decyzja o masażach i fizjoterapii. Kiedy ta nie pomaga, wkurw, przełamanie się i wyprawa do ortopedy (trzy tygodnie się do tego zbierałem) oraz na USG. Po czym wyrok i dół: cztery do sześciu tygodni bez biegania, codzienne zabiegi regeneracyjne, tejpy, a potem się zobaczy (kolejne USG pod koniec lipca) w jakim stanie będzie noga i na ile zdążę ją wzmocnić przed ostatnim tygodniem sierpnia.

Omm Omm Ommm – magiczne zabiegi
Przerwa w treningach A spadek wytrzymałości
Dni bez treningu | Ubytek w wytrenowaniu (spadek VO2 Max) |
c1 – 7 | Niezauważalny |
10 – 14 | 6% spadku V02 Max, lekki spadek siły |
14 – 30 | 12% spadku V02Max, odczuwalny spadek siły |
30 – 63 | 19% spadku V02Max, znaczący spadek siły |
63 i więcej | Ponad 26% spadku V02Max – duże osłabienie |
Zatem, jeżeli wszystko się wyleczy na czas, czeka mnie ogólny spadek formy o 1/4, osłabienie łydki i stawu skokowego oraz nieszacowane straty inne w postaci słabszej głowy, czy też braku czasu na testowanie sprzętu na Alpy. No właśnie… Alpy.
KONTUZJA A ULTRA-TRAIL DU MONT-BLANC
Na dzisiaj (40 dni do zawodów) plan jest taki:
- Nie zwrócę pakietu (mam taką opcję wykupioną).
- Wystartuję, o ile moja prawa noga będzie sprawna na tyle, by ból nie zmuszał mnie do kuśtykania. Pobiegnę ze świadomością, że o kondycji to w książkach mogę czytać, a nie u siebie szukać.
- Dotrę do mety UTMB…
… i może wreszcie zapamiętam:
- Nic nie jest tak szkodliwe, jak przekonanie że się jest na tyle mocnym, że można bez konsekwencji naginać zasady.
- Bycie twardym, to nie wszystko, przydaje się jeszcze czasami pomyśleć i na czas zaopiekować się samym sobą.
Ale to już nauka na przyszłość. A dziś? Dziś ograniczę się do kuracji i bycia spokojnym, niczym płatek lotosu unoszący się na oświetlonej światłem gwiazd cichej tafli górskiego jeziora.
Noszkurwamać!