Trening: 62 godziny, 71 aktywności…, 1020 kilometrów i 55000 kcal – tak na endobłondo prezentuje się mój lipiec. Mój lipiec wpier wytopu

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]

Letni wytop, czyli skutki 40-tych urodzin

A wszystko zaczęło się tak niewinnie, kiedy z okazji swojej czterdziestki (tak, taki stary jestem) postanowiłem zrobić coś sensownego (tak dla odmiany) i zacząłem – po dłuższej przerwie – regularnie biegać. Szło to, jak krew z nosa, bo z jednej strony wkurw i waga pod 100 kg, z drugiej bolała urażona duma i wspomnienie kondycji sprzed trzech lat. Trudno było mi wykrzesać entuzjazm do tego.

Ogólne etam po całości

Ogólne etam po całości

I tak, by to pewnie zostało, gdy nie kolejny dziwny pomysł…

… mianowicie przed majówką zreanimowałem swój, zbierający od półtora roku kurz i rdzę, rower. Operacja się udała, pacjent bystro zmartwychwstał, a ja przypomniałem sobie, jak bardzo lubię jazdę na nim (sorki Veturilo, ale jednak czuć różnicę między nim, a wami ¯\_(ツ)_/¯).

I to było to!

Letni wytop: redukcja w realizacji

Gdyż pedałując nie czułem tak bardzo obciążenia i powoli zacząłem się rozkręcać w liczbie treningów i robionych zasięgach. Od 450 kilometrów na siodełku w maju, przez 600 w czerwcu, do 850 w lipcu. Od lat tyle nie jeździłem i nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, że dystanse, które kiedyś wydawały mi się kolosalne, po biegach ultra się mentalnie skurczyły. 40 km? Zaraz. 60 km? Dobra, tylko wezmę wodę…., to może 100 km? Dobra, niech będzie setka. O, ja – jest!

Letni wytop czasami był całkiem przyjemny

Letni wytop czasami był całkiem przyjemny

Z czasem największym wyzwaniem było takie kombinowanie z trasami, by na okrągło tych samych pętli nie robić. Ale dało się to ogarnąć – jedną z zalet mieszkania przy Wiśle są bardzo fajne trasy rowerowe i cudny szlak rowerowo-pieszy długości 30 km po obu stronach rzeki (no dobra, cudny przeważnie jest albo po jednej, albo po drugiej stronie i trzeba mostami skakać, by było optymalnie i zielono).

Wyniki, jak przed pierwszym maratonem

Wyniki, jak przed pierwszym maratonem

Z czasem zacząłem czuć się…, Lżejszy? Silniejszy? Lepiej dotleniony? Pewnie wszystko po trochu. W każdym razie zachęciło mnie to, do dorzucenia większej porcji tuptania. Teraz już nie miałem poczucia, że to muł i dno, że po 5K czuję łydki. Owszem, może coś czułem, ale to oznaczało tylko tyle, że następny dzień był dniem rowerowym. Wystarczyło pilnować się tego, by przeplatać i w „niedzielę nic nie robić”.

I tak się bujałem, bez ważenia, bez pulsometru, bez porównywania danych historycznych, ale kiedy w końcu spojrzałem na statystyki endo, to się dziwiłem (było wtedy 880 km w lipcu). Hmm…

Letni wytop - zasięgi w kilometrach

Letni wytop – zasięgi w km / na miesiąc

Letni wytop, spalone kalorie / na miesiąc

Letni wytop, spalone kcal / na miesiąc

Trwając w tym zdziwieniu wyciągnąłem pasek HR i zrobiłem z nim kilka biegów (oraz mojego trajlona). Owszem, utrzymanie tempa poniżej 4:00 było nadal poza moim zasięgiem, ale pierwszy zakres trzymałem poniżej 5:30! Zacząłem wracać?

Dokumentacja fotograficzna niedźwiedzia na wytopie na moim Instagramie
Letni wytop: puenta

Po kilku kolejnych treningach z pulsometrem, mogę to potwierdzić. Jest nieźle. Od kilku różnych osób usłyszałem, że zaczęły mi „mięśnie wyłazić” (zawsze mówiłem, że ona tam były, i czekają!). Po raz pierwszy od czasu startu w UTMB przestałem podczas biegu wsłuchiwać się w łydkę i zastanawiać czy mi się zaraz znowu urwie, czy jednak tym razem nie. No i czuję znaczną poprawę w wydajności. Tempo 5:15 w tętnie 135 uderzeń na minutę? Kilometr w 4:25 bez poczucia, że mnie za chwilę odetnie? Bieganie w taki upał? Znakomicie i poproszę o jeszcze. A przy okazji dorzuciłem basen dwa razy w tygodniu – czas trochę urozmaicić zabawę.

Letni wytop na przyśpieszeniu

Letni wytop na przyśpieszeniu

Ależ to był piękny trening!

Ależ to był piękny trening!

Tak, wiem że samymi objętościami super formy nie zbuduję, i że za chwilę nie będę miał już czasu, co codziennie móc dwie godziny śmigać, ale… , tak czy siak letni wytop potrwa do końca lata. Potem zabiorę się za mocniejsze akcenty i zacznę zmieniać proporcje biegania i pedałowania. I, co mnie samego zaskakuje, na dzisiaj podchodzę do sprawy z optymizmem. Zrobić jeszcze jedno 1000K, zdecydowanie poprawić michę (tu mam sporo za uszami), przeprosić się z jogą, a sensowny powrót na górskie szlaki zacznie wyglądać realnie. Tak, wiem, że to zaskakujące zakończenie, jak na moje osobiste wpisy.

I też się temu dziwię.


p.s. uprzedzając pytania: nie, nie mam pojęcia ile teraz ważę. Dałbym sobie jakieś 90 kg, ale nie mam zamiaru powrócić do szaleństwa ważenia wszystkiego i cały czas. Sprawdzę to we wrześniu. Tak zaś wyglądał lipiec w rozbiciu na dni (żółte: rower; zielone: bieganie; niebieskie: basen; bordowe: marsze) :

Letni wytop - spalanie w lipcu

Letni wytop – spalanie w lipcu