ŁUT – Łemkowyna Ultra Trail – górski bieg na dystansie od 30 do 150 kilometrów wzdłuż Głównego Szlaku Beskidzkiego. To oficjalnie. Zaś prywatnie: ŁUT to moja suma strachów. Potwór, któremu sam zapłaciłem za zlecenie na mnie…

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]

AKTUALIZACJA: MOJE SPOTKANIE Z POTWOREM

ŁUT150  – O CO TU BIEGA?

Suchy opis biegu według organizatorów:

  • Trasa: Krynica Zdrój – Komańcza, Głównym Szlakiem Beskidzkim (czerwony)
  • Dystans: ok. 150km (16% – asfalt, 84% drogi leśne i gruntowe, ścieżki)
  • Przewyższenie: +5860m/-5970m
  • Limit czasu: 35 godzin

Limit czasu 35 godzin? Dużo / mało? Startując po raz pierwszy nie miałem jeszcze pojęcia. Widziałem tyle, że w roku 2014 zawody ukończyło 50% startujących, zaś połowa z finiszerów potrzebowała trzydziestu godzin (bądź więcej) pokonanie tej trasy na:

ŁUT150 - Łemkowyna: trasa i przewyższenia

ŁUT150 – Łemkowyna: trasa i przewyższenia

Trasa ładna i ładne wymagania sprzętowe. Obowiązkowy ekwipunek na Łemko 150K to: pojemniki na wodę, ratunkowy gwizdek, dwie latarki, bandaże, folia termiczna, długie nogawice, kurtka z kapturem, itd. – pełna lista ma dwadzieścia pozycji. Organizatorzy są pewni, iż czeka nas przednia zabawa. Tymczasem…

ŁUT150 – PIERWSZY RAZ, GDY BOJĘ SIĘ STARTU

… tymczasem taka sytuacja: do Rzeźnika miałem stosunek lekceważący, idąc kompletnie roztrenowany na start KBL110 byłem ciekawy wyzwania związanego z biegiem przez całą noc, UMB był ultra treningowym, zaś pieprzonego ŁUT’a się normalnie boję.

  • Wiem, że będzie zimno. Bardzo zimno. Wczesnopaździernikowy start w Bieszczadach pokazał mi, jakie są skutki wychłodzenia organizmu. Tyle, że w Bieszczadach biegłem za dnia i przez  6 godzin. Na Łemkowynie czekają mnie dwie noce i pięciokrotnie (wariant optymistyczny) dłuższy czas wysiłku.
  • Czuję ból na myśl o tym, że kiedy zrobię 100 kilometrów, do mety zostanie jeszcze  małe ultra. Dystans ŁUT150 jest dystansem, którego nigdy nie przebiegłem w ciągu tygodnia. Ba!, to jest dystans, którego wybieganie czasami zajmuje mi miesiąc…
  • Wciąż analizuję swój ekwipunek, co prawda dzięki wsparciu ze strony Under Armour jestem zdecydowanie lepiej przygotowany niż do poprzednich startów, ale sprzęt w większości jest nieprzetarty, co przy dwóch nocach w trasie może oznaczać dowolne komplikacje.
  • Kłębią mi się w głowie ponure opowieści o warunkach na szlaku, gdzie strumienie przekracza się po kolana w wodzie, a błoto jest wszechobecne i wszechklejące. 30 godzin w przemoczonych butach? Nie istnieje sposób na uratowanie skóry stóp po czymś takim.
  • W końcu zastanawiam się nad tym, jak będę czuł się na zawodach, które przez 21 godziny rozgrywane są w ciemnościach. 7 godzin po ciemku, 10 godzin szarości, 14 godzin po ciemku, 3 godziny szarości – tak to będzie wyglądać (zanotować: na przepaku w Chyrowej dodatkowe baterie do czołówki!).
  • … i jak mam zapewnić swojemu organizmowi sześć do dziewięciu tysięcy kilokalorii na trasie. Po prawdzie najłatwiej byłoby osiągnąć to zabierając z sobą litr tranu…
ŁUT150 – STRACH MIESZKA W BŁOCIE

Myślę, analizuję, oceniam… i czuję, jak czyhający wśród zalanych błotem lasów potwór pręży się do skoku.

On czeka na mnie – ja na moment kiedy wreszcie wyjdę mu na spotkanie. Stanę na linii startu i będę powtarzał, że ból to nic takiego, on tylko boli; że przecież umiem nie spać przez dwie doby; iż bywa, że w niektórych warunkach przetrwanie jest tożsame ze zwycięstwem; że nie da się doświadczyć światła negując istnienie ciemności.

I wtedy, gdy w końcu w środku nocy moja czołówka wreszcie oświetli pysk bestii –  wtedy będzie już łatwiej. Póki co – póty zmora kryje się pośród niewiadomego – jej cień wciąż rośnie.

Niech to się już zacznie!

ŁUT150: relacja z 32h w błocie