Śpieszcie się biegać długasy, biegajcie maratony póki jeszcze możecie. Gdyż, cytując światłe myśli i ambitne zamiary niedoszłego prezydenta Warszawy i byłego wojewody mazowieckiego, Wasze biegowe rozpasanie niedługo może się skończyć. Z przytupem!
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]
Maratony? Za długie, za często, za liczne, za-kazać!
Maratonów w stolicy jest zdecydowanie za dużo. – Każdy warszawiak spotyka się z tym, że wielokrotnie stolica jest paraliżowana. Wielokrotnie. Nie raz, nie dwa, ale znacznie więcej.
Niekoniecznie dobrym pomysłem jest to, aby poszczególne firmy organizowały swoje maratony kosztem pozostałych mieszkańców Warszawy. Teraz mamy PZU i ORLEN. Za chwilę może pojawią się kolejne firmy, które będą chciały to robić. Trzeba wyznaczyć jakieś konkretne zasady
poseł Jacek Sasin, na falach antenty RMF FM
Nowe zasady organizowania maratonów
Co dalej z tym fantem? Prawdę mówiąc jest kilka sensownych pomysłów, które powinny pomóc w skutecznym uporaniu się z niewątpliwym zagrożeniem wielkomiejskiej harmonii, jakie tworzy aktywny i radosny styl życia, jakże obcy naszej narodowej kulturze. Otóż:
I. Maraton nie powinien być dłuższy niż 7 kilometrów, bądź trwać ponad 30 minut.
II. Maraton powinien być rozgrywany na terenach podmiejskich, bądź z dala od utwardzonych szlaków komunikacyjnych i popularnych ciągów pieszych.
III. Godziny organizowania maratonów nie mogą kolidować z ceremoniami kościelnymi, ważnymi wydarzeniami Państwowymi oraz innymi istotnymi zdarzeniami (lista będzie aktualizowana przez odpowiednie instytucje, uwrażliwione na nieuświadomione potrzeby obywateli).
IV. Start amatora w maratonie będzie dopuszczalny nie częściej niż raz do roku. Za każde kolejne podejście należy uiścić dodatkową opłatę, która pójdzie na rzecz funduszu rekompensat za szkody moralne i egoidalne wyrządzone poszkodowanym, spieszonym kierowcom.
V. Uczestnictwo w maratonie nie zwalnia z obowiązku przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Osoby, nie dostosowujące się do zasad poruszania się po mieście i ignorujące sygnalizację świetlną, będą karane mandatami i usuwane z trasy zawodów.
Proste? Proste.
Że się nie da? Ależ!
Oczywiście, że się da
– tylko trochę poczekajcie.
Pedałowanie lewe, bieganie złe…, no cholera! Pływanie też – lada dzień – na płodność ojczystych bocianów zacznie wpływać. Wtedy, z koncesjonowanych aktywności fizycznych, zostanie biedageddon z okazji wyprzedaży magazynowych zwałek, tudzież pielgrzymki po kraju.
Dobrze, że te ostatnie przynajmniej są ultra.
Idea się rozwija i są już nowe pomysły racjonalizatorskie. I tak trzymać! Czas ukrócić samowolę rozbieganego towarzystwa!
Fotka otwierająca z galerii OWM 2016.