Buty Nike Lunarglide 6 zdecydowanie nie są butami treningowymi, które wpadną w oko komuś, kto lubi obuwie minimalistyczne. Niemniej poddane recenzji i testom pokazują kilka zalet o których warto wspomnieć, i kilka cech na które trzeba zwrócić uwagę potencjalnego nabywcy.
Nowe najki to odświeżona wersja starszego modelu z nieco inaczej rozłożoną warstwą Lunariona (dedykowana amortyzacja). W porównaniu z pooprzednikami są nieco lżejsze, bardziej amortyzowane i stabilizowane.
Poddałem je podwójnemu testowi… część 1, część 2.
wymieniane przez Nike technologie w bucie
- Nike Flywire powiązany z systemem sznurowań, zmniejszający siłę nacisku na śródstopie i zwiększający stabilizację stopy. (dobrze działa, fajny patent)
- Dwuwarstwowy system amortyzacji Lunarlon (warstwa wewnętrzna, miękka) i EVA (warstwa zewnętrzna, bardziej sprężysta).
- Dynamic Support – wsparcie i stabilizacja stopy, ogranicza nadpronację. (plastik w bucie – zło niezależnie od branżowej nazwy)
- Odporna na ścieranie guma węglowa w podeszwie zewnętrznej (to czarne, twarde)
Nike Lunarglide 6 – jakie to kolorowe!
Otwierając pudło z butami zobaczyłem wielkie kajaki (rozmiar 47.5, waga 315g) w radosnych czerwonych, niebieskich, pomarańczowych i białych kolorach.
Nieco to wszystko odstawało od preferowanej przeze mnie czerni, niemniej nie przestraszyłem się i poddałem je testowi elastyczności.
Elastyczność poprzeczna wypadła całkiem nieźle, wzdłużna słabo ze względu na mocno toporną podeszwę. Zapiętek – jak to w nowych standardowych modelach – owszem, dał się zgiąć, ale tylko do pewnego miejsca.
Co warto pochwalić, to staranne wykończenie treningówek. Aż miło było włożyć do nich stopy, nic nie uwierało, drapało czy latało, a Flywire daje radę, jeżeli chodzi o trzymanie buta na stopie (w sumie dałoby się nawet nie sznurować).
Treningówki Nike – testy w terenie
Na pierwszy ogień poszły przebieżki w tempie 3:40. Folderowa książycowa miękkość butów skutecznie zniwelowała moją dynamikę – przy każdym kroku czułem, jak moja stopa zapada się w bucie. Cóż, konstrukcji nie polecam na zawody.
Niemniej było miło. Jak człowiek oswoił się z bezsensownym dropem, to zaczynał doceniać jakość wykonania i ponownie dało się odczuć znakomite trzymanie stopy dzięki systemowi Flywire (takie sznureczki w skarpecie buta, przez które przewlekamy sznurówki). Dobry patent.
Problemy pojawiły się na dłuższych trasach. Każdy krok powodował dodatkowy nacisk na śródstopie i przesuwanie się paluchów ku przodowi lunarlona, co wcześniej czy później musiało skończyć się nadwyrężeniem mięśni i bąblem. Kostki stóp wykonywały zbędną dodatkową pracę walcząc z wymuszaną przez Nike stabilizacją. Przy treningach do 10 kilometrów dało się z tym żyć, przy dłuższych czułem, że jednak to nie jest to i moje kostki wcześniej czy póżniej się zbuntują. Toteż postanowiłem dać najkom jeszcze jedną szansę – w lesie.
Niestety tam wypadły najsłabiej – trzymanie się gruntu było jeszcze jako takie, ale podeszwa skutecznie tłumiła doznania sensoryczne, co kilka razy zaowocowało mocno niepewnym stąpnięciem. Pomimo całkiem agresywnego bieżnika nie polecam tych butów na trail.
Nike Lunarglide 6 – opinia
- Co mi się podoba: staranne wykonanie (można biegać bez skarpet!), świetne trzymanie stopy – i pomysłowy system Flywire.
- Co mi się nie podoba: nadmierne grzanie, niewielka dynamika, brak komfortu na trudniejszym technicznie podłożu.
Niemniej Nike Lunarglide 6 to solidnie wykonana, przemyślana konstrukcja. Jeżeli lądujecie na pięcie, a szukacie butów, które utrzymają Was w strefie komfortu, podłożą pod stopy miękkie poduszeczki i poprowadzą w biegu, a przy okazji efektownie zaprezentują się na waszych stopach to możecie je wypróbować w roli weekendowych papuci.
nike lunarglide 6 | test: OCENA KOŃCOWA:
NATURALNOŚĆ BIEGU: 4/10
OPŁACALNOŚĆ ZAKUPU: 7/10
Rozszerzona recenzja Lunarglide 6 była pierwotnie opublikowana na PolskaBiega.pl
Nike Lunarglide 6 – drugie życie
Odstawiając treningówki Nike na półkę nie mogłem pozbyć się poczucia żalu, że tak dobrze wykończone buty nie spełniają moich norm dotyczących optymalnej techniki biegu. W związku z tym postanowiłem im nieco pomóc, tak by mogły sprostać standardom poprawnej techniki biegu i ciachając nożem doprowadziłem do:
- wywalenia zbędnej amortyzacji
- redukcji dropu (różnicy wysokości między piętą, a palcami)
- zwiększenia elastyczności
- lepszego dopasowanie kształtu pięty do pięty człowieka (odblokowanie możliwości lądowania na krawędzi stopy)
To na co się jednak nie szarpnąłem, to usunięcie uszytwnienia zapiętka. Macając konstrukcję buta w tym miejscu doszedłem do wniosku, że jeżeli zacznę tam kroić, to zniszczę całą piętę i treningówki przerobię na wsuwane kapcie. A nie o to mi przecież chodziło.
Zgodnie z planem nowa wersja zyskała na elastyczności, a straciła na wadze i dropie – test na elastyczność przeszła celująco. a z wagę poniżej 200g mieści się w klasie średniej mojego obuwia. No i wreszcie najważniejsze: spadek pięta – palce jest zerowy.
To co przerobionym najkom wychodzi najsłabiej, to trzymanie się mokrej gładkiej nawierzchni. Po wywaleniu bieżnika i wyszlifowaniu powierzchni podeszwy na mokrych płytach zachowują się niczym szkolne obuwie na świeżo froterowanej podłodze. Unikać!
… u biegać, kiedy sucho – gdyż wtedy radzą sobie świetnie. Przykład poniżej (tempa poniże 3:40).
Czas na puentę. Buty po operacji bardzo zyskały na elastyczności i lekkości, nie tracąc nic ze swojego doskonałego trzymania stopy i starannego wykonania. Teoretycznie nic, tylko biegać.
Teoretycznie, gdyż praktycznie w ich cenie można nabyć dużo sensownych minimalistycznych konstrukcji, tak że nie śmiem rekomendować Wam kupno lunarów tylko po to, by się głowić nad tym, jak je uzdatnić do zdrowego biegania. Zatem:
NIKE LUNARGLIDE 6 ZEN | TEST: OCENA KOŃCOWA
NATURALNOŚĆ BIEGU: 8/10
OPŁACALNOŚĆ ZAKUPU: 4/10
- Drop 0
- Elastyczność: Wysoka
- Waga (rozmiar 47.5 / wkładka 30.5 cm): 200g