Z czym przebiec 80 kilometrów po Bieszczadach? Oto mój sprzęt na Bieg Rzeźnika. Co istotne, swój udział w biegu potwierdziłem na 24 godziny przed startem, więc ekwipunek był mocno improwizowany.
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcesz je stosować, robisz to na własną odpowiedzialność]
Sprzęt na Bieg Rzeźnika – jedzenie i picie

Sprzęt na Bieg Rzeźnika – domowe jedzenie
Podstawą żywienia miała być zmielona papka własnej produkcji (namoczone orzechy brazylijski, nerkowce i migdały + suszone daktyle, borówki i rodzynki) – na zdjęciu powyżej. W smaku wyśmienite, wartości odżywcze genialne, konsystencja do d***… niestety nie udało mi się tego wysuszyć na tyle, by dało się jeść bez ubabrania okolicy. Nad tym elementem muszę popracować (albo wykminić, jak nabijać jakieś kiszki taką masą).
Dodatkowo zabrałem:
- 100 gramów kabanasów
- 100 gramów wędzonego żółtego sera
- cztery batony (po 80g) z figą
- kilka zostałych z innych zawodów żelików
Całość dopełniały dwa rezerwowe ciastka z daktyli i kokosa (zjadłem połowę jednego). Wszystko wyglądało mniej więcej tak i podczas zawodów zostało zasilone dwiema bułami ze smalcem i ogórkiem. Generalnie wystarczyło. Po wszystkim myślę sobie, że wziąłbym więcej żółtego sera, a moją orzechowo-owocową pastę spróbował jeszcze mocniej przemielić i nabić ją jakiegoś softflaska (albo jak mi podpowiedziała czytelniczka – dzięki Karolina! – do tubki po owocowym musie dla dzieciaków).

Sprzęt na Bieg Rzeźnika – picie
Na trasę zabrałem bukłak o pojemności 1.5 litra. Co prawda nie jest dedytkowany do mojego Grivela, ale się dobrze w nim mieści i nie uwiera. Dodatkowo przygotowalem 4 butelki 0.5 litra, które parami wymieniałem na punktach odżywczych.
Ich zawartość była eksperymentem:
- izo + rozgazowana cola
- izo + Burn + dopalacz dla mięśniaków
- izo
- izo + yerba mate z cytryną i solą
Ostatnie połączenie okazało się strzałem w dziesiątkę. Przełamało przesłodzenie i dało kopa, kiedy go potrzebowałem. W sumie podczas 16 godzin rywalizacji wypiłem 6 litrów wody, 2 litry moich mieszanek i litr coli organizatorów. Niby dużo, ale rok wcześniej pochłonąłem ponad 7 litrów będąc w trasie o dwie godziny krócej i biegnąc w niższych temperaturach.

Bieg Rzeźnika – międzyczasy
Podczas zawodów spaliłem w 16 godzin horrendalne 6000 kcal (Endo), bądź 7300 (Jakub i jego przeliczenia pod 90 kg wagi startowej), ale mimo tego nie zaliczyłem większych kryzysów energetycznych – jak spojrzeć na rozpiski odcinków po 10 kilometrów to spadki tempa nie wynikają z braku energii, a problemów psychologicznych (poza jednym łupnięciem na 60-tym km, kiedy wcześniej przez półtorej godziny nie chciało mi się jeść).
Jeżeli chodzi o ubranie to poleciałem na krótko na dole i krótko oraz bardzo krótko (bez rękawów) na górze. Jedynie na samym początku miałem dodatkowe rękawki (niepotrzebnie) Zdecydowanie skorzystałem z kijków za $5 (szczególnie na etapie, kiedy miałem kłopoty ze zbieganiem) i po raz kolejny przekonałem się, że tylko Merrell Trail Glove 2 są faktycznie dopasowne do moich stóp. Poniżej wizualizacja tego, co mi zrobiły dopasowane, ale nie kompatybilne z kształtem moich stóp (no właśnie, kto robi buty w takim kształcie?!) Merrell Bare Access Trail. Ciekawe, ile z tych czterech paznokci pożegnam przed UTMB. Cholera.
[EPSB]ZOBACZ TEŻ: XIII RZEŹNIK [/EPSB]
Jakbym miał to podsumować na szybko, to improwizowany sprzęt zdecydowanie lepiej ogarnął zawody niż improwizowane przygotowanie i chaos w głowie. Na ekwipunek nie mam powodu zwalać winy (poza butami, ale to znowu moja odpowiedzialność za brak sprawdzenia ich przed startem w górskich warunkach).
Zaś, jeżeli ciekawi Cię relacja z samego startu, to jest ona tutaj.