Nikt nic nie wie, nikt nie jest niczego pewien i nikt nie ma monopolu na prawdę. Dlatego po cholerę mamy płacić 300 – 500 złotych więcej za buty, co do których nie mamy żadnych dowodów, że lepiej działają? – ten wstęp to puenta, której zabrakło mi w tekście opublikowanym na łamach Magazynu Bieganie.
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie z nich korzystać, robicie to na własną odpowiedzialność. Wpis z serii Biegacz ma Buty]
Stopa biegacza – niezgłębiona tajemnica stworzenia
Kiedyś wszystko było proste: były po prostu buty do biegania i każdy był zadowolony. Obecnie rodzajów butów biegowych są setki, a producenci przypisują im często magiczne wręcz moce, w które niestety wiele osób wierzy i co gorsza próbuje naciągać wyniki badań do własnych potrzeb – czytamy w: BADANIA NIE ZAWSZE PRAWDĘ POWIEDZĄ, Magazyn Bieganie 04/15
… możemy przeczytać na początku artykułu, dalej dowiadujemy się, że:
- Nie ma dowodów na to, że siła uderzeniowa przy lądowaniu na pięcie szkodzi biegaczom, a może być, że jest odwrotnie i zwiększa ich odporność (poproszę link do źródła takich danych)
- Że to bzdura, że mała amortyzacja i zerowy drop wymuszają lądowanie na śródstopiu, a zawodnicy nie zmieniają techniki przy zmianie swoich butów (tu bym chętnie zobaczył, jak autor tekstu ląduje na pięcie robiąc 5K w czymś na wzór Inov-8 Bare-X)
- Że fakt, iż badania sił działających na biegacza lądującego na pięcie i śródstopiu były często realizowane zanim powstały konstrukcje minimalistyczne obniża ich wiarygodność
- Że zbyt mała amortyzacja powoduje, że biegacz zużywa energię na pochłonięcie uderzeń (WTF?!) i wcale nie biega szybciej
- Że to, że biegacz może pieprznąć piętą o ziemię podczas biegu w butach z amortyzacją poprawia jego bilans tlenowy
… a to wszystko po wstępnej tezie, że nie ma żadnych badań pokazujących, że jedne buty działają lepiej niż inne. Dlatego powtórzę: jeżeli nie ma dowodów to NIE PRZEPŁACAJCIE i biegajcie w tym, w czym jest Wam wygodnie (i w tym, w czym BOLĄ TYLKO MIĘŚNIE i ścięgna)!
Czyli biegjacie tak, jak lubicie i tak, jak czujecie
Natomiast…, jeżeli interesuje Was polemika z tezami Magazynu Bieganie, to tu kilka kontr z mojej strony:
odp.1 Może badanie 2500 biegaczy przeprowadzone przez armię USA jest jakiś punktem wyjścia do dyskusji? Jeżeli jest to poniżej wrzucam graf z wnioskami z niego płynącymi. Czerwone – obuwie minimalistyczne, niebieskie – tradycyjne. Oczywiście na pierwszym miejscu kontuzje kolana biegaczy tradycyjnych, gdyż to jest organ najbardziej narażony na przyjmowanie przenoszonych z piąty wstrząsów.
A, że bezstronnych badań na dużych próbach jest mało na rynku… hmmm… ciekawe z czego to wynika? Przecież nie z braku pieniędzy w branży. Zatem może z tego, że producenci obuwia nie chcą pokazać, jak dobre buty robią, by nie wpędzać konkurencji w kompleksy i depresję?
ad.2 Tak, rzecz oczywista, że BUT NIE ZMUSZA do zmiany techniki, niemniej doprowadza do tego, że trzymanie się takiej, która nie zgodna z jego konstrukcją, jest wyjątkowo upierdliwe. Prosty tekst: 200 m lądowania na pięcie przy biegu boso. Zapraszam do spróbowania. W drugą stronę też to działa (chociaż czuć dopiero na dłuższych dystansach). Dlatego obuwie minimalistyczne skuteczniej niż żelazka wpływa na zmianę techniki biegu – brak amortyzacji = nie ma przebacz.
ad.3 Tego nie rozumiem. To znaczy nie rozumiem co z tego ma wynikać
ad.4a) To ciekawe podejście do kwestii tego co się dzieje z energią podczas lądowania. Gdyż ona nie jest „pochłaniana”. Ona jest częściowo rozpraszana, częściowo gromadzona i oddawana w fazie wybicia. I teraz pytanie czy lepiej gromadzić ją w nodze, czy w żelu w podeszwie? Oraz: która struktura ma lepszą sprężystość (pianka boost wypada nieźle – może kiedyś doczekam się butów na jej bazie, ale bez dropu)?
ad.4b) Druga sprawa to kwestia tego, że lądując na śródstopiu (stopa powinna dotykać ziemi pod środkiem ciężkości ciała) mamy przeważnie krótsze kroki niż przy lądowaniu na pięcie (gdzie stopa ląduje przed środkiem ciężkości ciała), co prowadzi do poprawy kadencji (gdyż trzeba się więcej natuptać aby utrzymać takie samo tempo), a to przekłada się na dynamikę biegu i odejście od biegu w stylu „jestem kangur”, kiedy nasza siła zamiast pchać nas do przodu, wybija nas w górę.
ad.5 Tu ponownie bardzo chętnie bym o tym poczytał i dowiedział się skąd wniosek, że gromadzenie energii w strukturze śródstopie+łydka jest bardziej energożerne niż wydatkowanie energii na przeniesienie ciężaru ciała zza nogi przed nogę wykroczną.
A ponieważ nie mam gdzie tego poczytać, póki co ograniczę się do podpatrywania tych, którzy biegają tak, jak ich natura do tego stworzyła. Tu nieustannie moim mistrzem jest moja córka…
… oraz do cieszenia się faktem, że od czasu kiedy 3 lata temu przestałem lądować na pięcie, nie doświadczyłem żadnej poważniejszej kontuzji, a regeneracja po niedzielnych 50K zajęła mi niespełna dwa dni.