Są takie chwile, jak na przykład niedzielne popołudnie, gdy wszystko wkurza, łeb jeszcze łupie sobotą, a do głowy przychodzą myśli od czapy, których Ty nie masz siły z niej wygonić. Polecieć na Marsa? Począć nowego syna? Zrobić sobie prywatny triathlon? O…, dobra!