Test Coopera. Biegniesz przez 12 minut, sprawdzasz w tabelce, jak wypadasz na tle innych i już wiesz, jaki masz poziom wytrenowania. Proste? Aaa, to zależy…

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]

Część pierwsza: Test Coopera

Test Coopera to opracowany pięćdziesiąt lat temu (1968) sprawdzian możliwości wytrzymałościowych sportowców. Początkowo używany w amerykańskiej armii, dzisiaj jest znany na całym świecie. Jego popularność wynika przede wszystkim z prostoty przeprowadzenia – wystarczy pobiec przez 12 minut „na maksa”, a potem sprawdzić w tabelach, jak przebiegnięty dystans ma się do wyników typowych dla osób w naszym wieku. I już.

Sam, kiedyś kilka razy sprawdzałem co mi wychodzi, ale jako, że nie jestem fanem zapieprzania na 120% na treningu (leniwiec), to nie jestem jego wyznawcą. Niemniej wczoraj – w bezsensownie ciepłe lutowe popołudnie – postanowiłem, że wykorzystam pogodę i po raz pierwszy od lat sprawdzę, jak tam śmigam bez obciążenia ciuchami (Radek, tyś tego winien). Jak? No…, robiąc test Coopera – w końcu to mniej do sapania niż klasyczne 5K.

Jak sobie wymózgowałem, tak zrobiłem. Najpierw dwa kilometry truchtu nad Wisłę, potem 12 minut napierania trailem wzdłuż Wisłostrady (tak, wiem, że nie stadion, ale stadionów jeszcze bardziej nie lubię niż biegania na maksa)…

… a potem trucht nazad i w końcu odważyłem się sprawdzić, ile tam tego było. Otóż 2880 metrów, w tym połowa po błocie i przy trzech metrach „w dół”. Hmm. Wracam do domu i zerkam do tabeli:

Test Coopera - tabela wyników

Test Coopera – tabela wyników

O!  :O

Część druga: Szklanka

Patrzę na powyższą tabelkę i drapię się w swoją ogoloną czachę. Hemp? Zatem przekroczyłem o bez mała 300 metrów dystans na ocenę „bardzo dobrą” i mam „doskonałą”? Dla pewności wrzucam jeszcze dystans i wiek do kalkulatora w langłidżu.

Excellent. Better than 99% of population.

Zonk. Zonk, ponieważ totalnie nie czuję się ani „excellent” (wyśmienity / doskonały) , ani „better than 99%” (lepszy niż 99 na 100 osób). NIE! Ja czuję się gościem po czterdziestce z mocno niesportową wagą 95 kilogramów (o 15 kg za dużo do mojego optimum) i bez startów od półtora roku. A tymczasem test Coopera mówi mi: Hej, jesteś super!

Mówi mi, a ja cholera pamiętam, jak kilka lat temu biegałem 5K poniżej 18:30 i w ramach zawodów test Coopera wychodził mi powyżej 3.2 kilometra. Pamiętam tamto i porównuje z tym tu i teraz. Uuuu…., tragedia. Ale mi opadło…

Część trzecia: To zależy

I to jest ten moment, kiedy już nie piszę o mnie, a o nas. O tym, ile zmienia nasza optyka, kiedy patrzymy na to samo. Mogłem przyjąć wynik z Coopera i zawyć z radości, że jestem tak zajebisty? Mogłem.

Tyle, że ja zawsze widzę tą drugą stronę, to czego nie udało mi się osiągnąć. Przebiegłem o 400 metrów mniej niż 10 kilogramów i 5 kilo temu i to jest dla mnie punkt odniesienia. Nie widzę, że jest dobrze, a że bywało lepiej. Że „powinno” być lepiej! A ja znowu nie dowiozłem.

Test Coopera ... i co dalej?

Test Coopera … i co dalej?

I co z tego, że kiedyś byłem kimś innym niż teraz i żyłem w innych okolicznościach mojego świata? Jestem tego świadomy, a jednak zamiast widzieć sukces, widzę spadek. Moja szklanka jest znowu pusta. A przecież mogłaby być pełna (tutaj wytłumaczenie odniesienia), bo jednak wynik jest gites.

Ale mi się wydaje, że nie jest. Że nic w niej nie ma. Że to porażka i czas na bierki.

Test Coopera 2014 - bosy PR na 5K

Test Coopera 2014 – bosy PR na 5K

I tutaj musiałem się BARDZO zatrzymać i skoncentrować na faktach, by dotarło do mnie, że TO WSZYSTKO „ZALEŻY”. Zależy od moich/naszych oczekiwań. Zależy od wcześniejszych wyników. Zależy od tego, czy potrafimy sobie odpuścić, czy też musimy się pałować za każdy wynik poniżej optimum…

…ponieważ, chociaż większość z nas pragnie jasnych odpowiedzi, ocen i metryczek, to po prawdzie każdy z naszych wyników jest związany z tym, gdzie obecnie jesteśmy w swoim życiu. I jedyny sens porównywania siebie z tu-i-teraz, z tym sprzed trzech czy pięciu lat, to ten, by zobaczyć drogę, którą idziemy i zastanowić się czy jest ona dla nas dobra. Ponieważ na tu-i-teraz robimy 100% tego, na co dzisiaj nas stać. A że czasami, jest to mniej niż wcześniej? No cóż, wtedy to jest informacja zwrotna o tym, że może idziemy w złym kierunku. I tyle. Może warto coś zmienić, a może trzeba to zaakceptować. To już osobista decyzja każdego z nas. I tyle.


A szklanka…, szklanka po prostu jest. Wypełniona różnymi rzeczami. Czy cieczą, czy gazem, czy próżnią – zawsze wypełniona w 100% wszystkim tym, co w nas. W pełni.

¯\_(ツ)_/¯