Mamroczący coś do siebie facet, co biegnie zygzakiem i czołówką omiata zakamarki żoliborskich podwórek. Albo pijany, albo wariat, może zgubił kluczyki do samochodu? A nie, to ja – startujący pierwszy raz w życiu w biegu na orientację.
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]
Start w UNTS Warszawie Nocą był z gatunku tych znikąd, kiedy to przypadkowo dostajecie informację o dziwnych zawodach pod samym domem. Że co? Sprint na orientację? Po ciemku? Na dystansie kilometra? Jak to tak? Wystartować / nie wystartować? Zapisać się nie zaszkodzi. A potem się zobaczy. Tak zrobiłem, po czym zapomniałem o sprawie do chwili, kiedy po kilku tygodniach przyszła informacja o tym, że można pobrać listy startowe i, że w ogóle to zapraszamy na start.
Co było robić? Oderwałem się od komputera (do końca listopada mam roztrenowanie), pogodziłem się z tym, że nie obejrzę z dzieciakami kolejnego odcinka Gumisiów i popedałowałem na miejsce zbiórki w pobliskiej szkole (wszystkie zdjęcia robiłem za pomocą sztalugi z akwarelami, musicie wybaczyć ich jakość):
Aleee o co tu biega?
Harmider na miejscu. Chaos wokół mnie. Kiedy już wyjaśniłem sprawę z brakiem mojego nazwiska na liście startowej (przegapili mnie, ale dopisali bez protestów), odebrałem czip pomiarowy i dowiedziałem się dokąd iść na start, tudzież gdzie wrócić po zawodach, wtedy do ręki dostałem coś dziwnego. Karteczkę…
CO TO JEST? Obracałem to w każdą stronę, szukałem jakiś wskazówek, ale nic nie było. Że jak to tak? Mam biec z czymś takim? Pierwsza tajemnicza kolumna…hmm… może odległości między punktami kontrolnymi? Druga? Pewnie kierunek biegu. Trzecia? Może przeszkody terenowe. Ale o co chodzi w tej ostatniej? Cholera, NIE WIEM!
To nie był ten obrót wydarzeń, na który się przygotowałem. Zakładałem, że dostanę mapę, jakąś legendę do niej, cokolwiek. A tymczasem… wygląda na to, że nic z tego. Może mapka była w korespondencji, a ja nie dostałem, albo – co gorsze – przegapiłem? By rozgryźć zagadkę zadzwoniłem do Żony, co by na stronie UNTS poszukała objaśnień tajemniczych oznaczeń, a sam zacząłem pytać innych startujących o znaczenie ikon. Zaskakujące było, że nie do końca wiedzieli. Też Początkujący?
Polazłem na start. Na starcie, jak to na starcie. Ekscytacja, podskoki i ciąg dalszy chaosu. Zawodnicy startują po wyczytaniu i wejściu do specjalnych stref, a ja nie będę wyczytany, bo nie mam przypisanego swojego czasu (ze względu na wypadnięcie z listy). W związku z tym postanowiłem, że najpierw zobaczę co inni robią i rozgryzę tą cholerną legendę (już wiedziałem, że ostatnia kolumna to umiejscowienie punktu kontrolnego względem otoczenia).
Schowałem dumę do kieszeni i poczłapałem do organizatorów:
– Przepraszam, czy Panowie mogą mi pomóc i objaśnić co oznaczają te ikony?
– Oczywiście…
Bęc! Niespodzianka – z dwoma oznaczeniami sobie poradzili, ale nadgryziony, stojący na kancie kwadrat, pokonał także ich (internety mówią: róg lasu). Niemniej była też dobra wiadomość. Okazało się że poza przeklętą kartką na linii startu dostanę też mapę według której będę nawigował. Poczułem ulgę. Nawet to, że zrobiłem z siebie głupka tak bardzo mi nie przeszkadzało. Uff!
Odsapnąłem i zacząłem się zbierać do mojego pierwszego biegu na orientację. Z pewną konsternacją zauważyłem, że wśród uczestników Warszawa Nocą w wersji Początkujący dominuje młodsza młodzież i starsze przedszkolaki z rodzicami. Hejże, jak to tak? Będę z nimi się ścigał? Serio? Mogę przynajmniej incognito? Kur…ka.
Wyzerowałem czip (wyclear’owałem – jak to żargonem mawiają), wlazłem do strefy startowej, wziąłem mapę (hurra) i nic mi nie pasowało, gdyż się okazało, że była to mapa dla grupy Odważni. 30 sekund do startu, 20 sekund, 15…, gdzie jest moja mapa?! 5, 4,… Mam! Biegniemy!
Raz, dwa, trzy kroki za linię startu, rzut oka na mapę…
Nooo… dobra. Nie mam pojęcia co zrobić dalej, a czas ucieka.
Maluchy pomknęły między drzewa i w krzaki, a ja obracam mapkę, przykładam kartkę, myślę jak to trzymać by się z kierunkami geograficznymi pokrywało, a czołówka oświetlała zamiast oślepiać. No dramat jakiś, zapowiadało się, że te półtora kilometra biegu (bo tyle miała trasa Początkujących) będę biegł godzinę. Dobrze, że znajomym nic nie wspominałem. Nie przyznam się, że startowałem i tyle.
Skoro nie wiadomo co robić, to spróbuję robić to samo, co inni – pomyślałem i pobiegłem za uciekającą mi grupą. Po jakimś czasie moja czołówka wyłapała błyszczący odblaskiem obiekt. Był to punkt kontrolny, do którego należało przyłożyć (a dokładniej: któremu należało wsadzić) czip pomiarowy. Ba, punkt ów miał ten sam numer, co wypisany na kartce na pierwszej pozycji (wspomniane wcześniej liczby to nie były odległości między punktami, lecz punktów numery). Cud!
Pierwszy punkt pozwolił mi wyczuć, jaka jest relacja między odległościami na mapie i w terenie. Zrozumiałem też, że w sumie wystarczy patrzeć na mapę, a do kartki sięgać tylko wtedy, kiedy brak pomysłu co dalej. Ruszyłem!
Ten za krzaczkiem, tamten pod trzepakiem, ów między samochodami. Leciałem ciężkim kłusem i czułem, że ostatni raz tak się bawiłem z 25 lat temu biegając po podwórkach podczas osiedlowych podchodów. Frajda niebywała.
Niestety, już po 10 minutach od startu byłem zaledwie jeden punkt od mety. Pal licho roztrenowanie, bardzo żałowałem, że nie zapisałem się na dłuższy dystans.
Gdzie jesteś 103-ci? Gdzie żeś draniu się schował? Już tylko Ciebie mi brakuje! Za krzaczkiem? W śmietniku? Może między samochodami? Chodź, chodź do mnie zanim dogoni mnie ta ekipa z siedmioletnim dzieckiem. No chodź!
Ależ miałem radochę!
Warszawa Nocą – zachwyconym
Ostatecznie zawody ukończyłem po 12 minutach z hakiem (po minucie na każdy punkt + zawieszenie się na początku) na… czwartej pozycji (całe szczęście, że nie na pudle, bo bym tego sobie nie wybaczył). Był to najkrótszy „start” w moim życiu, zostawił u mnie szeroki uśmiech i wielkie poczucie niedosytu. Muszę posmakować, jak to się biega po trasie „dla dorosłych” – i to nie w terenie (znani mi wymiatacze płci obojga i 100K tak robią), lecz właśnie na 5K w mieście, kiedy jest w tym tak dużo dziecięcej zabawy.
Sprawdzę. Następne zawody w cyklu Warszawa Nocą odbędą się 16 grudnia w Ogrodzie Saskim. Już się cieszę.
[EPSB]Zobacz też: Góry Warszawy [/EPSB]
Bardzo.
Zdjęcia z pierwszej edycji Warszawa Nocą 2015: FestiwalBiegowy.pl