Jestem pociągiem, jestem lokomotywą, jestem wagonami. Jestem niepełnosprytny. Zachciało mi się udawać zastępcze połączenie Kolei Mazowieckich i teraz zasuwam po torach do Urle. Zamiast skorzystać z darmowego autobusu i siedzieć w klimatyzacji, robię połówkę przy 25 stopniach Celsjusza. Przygoda!

[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]

Początek był niewinny (jak zawsze). Miałem zgarnąć rodzinę z letniska, zatem pomyślałem sobie, że zamiast jechać tam najpierw koleją, następnie autobusem (gdyż trwa wielki remont torów, co by pędzilino pesadart mógł dojechać do Białegostoku), zrobię sobie spontaniczne wybieganie w sobotni poranek.
Około dwudziestu kilometrów, płaska trasa, kierunek „na wschód”, a tory jako linia prowadząca do celu. Banał.

Wybieganie po torach

Wybieganie po torach

Wybieganie po torach – TE Gdzie pan biegnie!

Banał, chyba, że akurat się okaże, że co z tego, iż jest ósma rano w sobotę – na torach praca wre i co mijanka to łapię podejrzliwe spojrzenia pracujących ekip, tudzież jakieś dziwne machanie rękoma gości w odblaskowych wdziankach. No ale, kompletnie nie mam czasu sprawdzać o co chodzi, w końcu trzeba napierać zanim się zrobi 30C w cieniu!

– Żadnego płotu nie przeskoczyłem. Nic nie wiem o tym, że jestem na terenie budowy I juuuż mnie nie maaa! Pa, naara!

Tłuszcz - Urle. Jestem PeKaPe

Tłuszcz – Urle. Jestem PeKaPe

Shit happens, bagno też

Niestety każde obejście robót zmuszało mnie do oddalenia się od torów i potem kombinowania, jak do nich wrócić. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że skoro cienia na torach się nie uświadczy, a promieniowanie nagrzanych szyn już wybitnie podbija ciepłotę otoczenia, to może warto spróbować skakać – nie po kolejowych podkładach, lecz – przez pobliskie łąki. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.

Na początku było miło, niemniej moje swawole ostatecznie zakończyło obunóżne wylądowanie w bagnie. W efekcie tego nastąpiła spora cofka, gdyż okazało się, że od dłuższego czasu kicam półwyspem suchego lądu, co wchodził w głąb mokradeł…

Niespodzianki podczas wybiegania

Niespodzianki podczas wybiegania

…obejście wprowadziło mnie w karbońską dżunglę zadrzewioną potężnymi paprociami i krwiożerczymi insektami. Hej, to Przygoda!

Niespodzianki podczas wybiegania

Niespodzianki podczas wybiegania

Bieganie w upale oznacza cierpienie

Nie trawię upałów. Nienawidzę biegać w słońcu (pisałem o tym). Po godzinie w letniej spiekocie świat, który postrzegam wygląda tak, jak na animacji poniżej. Tymczasem im dłużej musiałem się cofać, tym bardziej słońce dawało mi się we znaki (wniosek: albo kończyła się woda w organizmie, albo biegłem w stronę Afryki).
Doszło do tego, że gdy pochylałem głowę by spojrzeć na Garmina, to ściekał z niej strumyczek potu. Przygoda przygodą, ale bez jaj – miałem tylko 0.6 litra wody przy sobie i dużą dozę niewiary, że akurat znajdę sklep obsługujący karty płatnicze.

Wybieganie w upale

Wybieganie w upale

Odkrywając prawdane kultury

W końcu wróciłem na trasę, a przynajmniej znalazłem kierunek prowadzący mnie ku mecie. Nie było to łatwe i wymagało kilku konsultacji z autochtonami (punkt honoru: nie odpalam mapy w telefonie, póki nie dobiegnę), aż ostatecznie miałem pewość: byłem na szlaku i jeszcze dwie wioski, jeszcze jeden las i będę praktycznie na miejscu. Uff!

To gdzie ja.... wa jestem?

To gdzie ja…. wa jestem?

Podczas ostatniego etapu mijałem liczne relikty minionych cywilizacji, tudzież po drodze prowadziłem rozmowy w stylu:

– A skąd biegnie?

– Ja? a z miasta! [sap, sap]

– Osz.. k..

Ślady zaginionych cywilizacji

Ślady zaginionych cywilizacji

Odkrywając pierwotne osady

Odkrywając pierwotne osady

Wybieganie 21K później. Liwiec i ostateczna nagroda

Dwie godziny w trasie i jest!

Docelowa wioska, docelowa łąka i wymarzony koniec biegu. Po 30 minutach w wodzie moja ciepłota spadła na tyle, że rzeka przestała syczeć i parować. Wtedy też dotarło do mnie – oto banalne 20 kilometrów biegu przeistoczyło się w całkiem ciekawą wyprawę!

Dlatego uważajcie, kiedy wychodzicie z mieszkania. Nigdy nie wiadomo, co potem może Was spotkać…

Liwiec - finisz wybiegania

Liwiec – finisz wybiegania

… Chłodzenie, chłodzenie, chłodzenie.

Wybieganie - nagroda

Wybieganie – nagroda

… Leżenie, leżenie, leżenie.

A dlaczego o tym wszystkim piszę? A dlatego, że ten bieg przypomniał mi, że wcale nie jest tak, że musimy rezerwować sobie całe weekendy i grube zwitki banknotów, by przeżyć biegową przygodę. Czasami wystarczy 10 zł na podmiejski bilet, by wyjechać ze swojej strefy komfortu i ruszyć na spotkanie nieznanego.

Polecam, odświeżające doświadczenie. Nawet w spiekocie.

100hrmax napiera po torach

100hrmax napiera po torach

[EPSB]Zobacz też: UT du Warsowie[/EPSB]

 


 

ps. Skąd tytuł wpisu? Częściowo stąd. Nie wiem co autorzy treści na przydrożnej tablicy mieli na myśli, ale ja swój quest znalazłem. I wykonałem.

Quest Równiny Wołomińskiej

Quest Równiny Wołomińskiej