Media informują – jest skandal! Elasri Abderrahim odmówił wejścia na podium w Skarżysku Kamiennej, ponieważ nagrody pieniężne były tylko dla Polaków. Rasizm?
[Publikowane na blogu treści są prywatnymi opiniami autora. Jeżeli chcecie je stosować, robicie to na własną odpowiedzialność]
Zamieszanie w Skarżysku, to sytuacja pokazującą zaściankowość i ksenofobię Polaków (TVN wydał wyrok), czy też po raz pierwszy od dłuższego czasu do mediów przebił się problem, który istnieje w amatorskich biegach ulicznych lat – mianowicie, co zrobić z zarobkową emigracją biegaczy z Afryki? A było o tym pisane, oj było, Między innymi:
- 2013: Kenijczycy w Polsce (M. Walczewski / Maratony Polskie)
- 2014: Biegacz wyprodukowany w Polsce (M. Nagórek / Magazyn Bieganie)
- 2014: Kenijczycy szturmują Polskę (Na Temat)
- 2014: Apel Biegacza Warszawskiego o zajęcie się tematem (B. Olszewski)
- 2015: Dajemy się oszukiwać (P. Jańczyk / Szuranie.pl)
- 2017: Ludzka stajnie. Afrykanie na polskich zawodach (Gazeta Wyborcza)
Polecam Walczewskiego i Nagórka – pierwszy ładnie pokazuje narodziny problemu, drugi opisuje kontrowersje związane z próbami uporania się z patologią.
Zarabianie na bieganiu – problem znany od lat
Mechanizm jest banalny i nie chcę powielać tego, co opisywali moi poprzednicy. Mamy w kraju i okolicach kilkoro osób zajmujących się wyszukiwaniem średnio-mocnych (jeszcze tani, ale już lepsi od tutejszych) zawodników w Afryce i byłym ZSRR, a następnie ściąganiu ich do Polski, by przy ich pomocy golić lokalne biegi. Koszt ściągnięcia zawodnika: 4 – 5 tysięcy złotych (przelot / wizy); koszt utrzymania tyle, co zakwaterowanie we współdzielonym pokoju; plus paliwo na busa na starty.
Po imporcie do Polski przybysz dołącza do objazdowego cyrku i odpala swoim właścicielom procent od zgarniętych nagród – wedle „managerów” jest to 20 – 30% ich wartości (jak znam życie musi też spłacić koszt przyjazdu do naszego kraju). Efekt tego jest taki, że kiedy na lokalnych zawodach można wygrać gotówkę, to na starcie pojawia się ekipa Benedek Team, Sylwester Niebudek, SKKS Dorcus Sport (kiedyś), czy chociażby Ukraińcy z LKB Rudnik i podium jest ich.
Zarabianie na bieganiu – Kenijczycy w natarciu
Jaka jest skala zjawiska? Sprawdziłem w Enduhub (serwis z wynikami startów) zawodników ze wspomnianych wcześniej zespołów (Benedek dominuje). Oto statystyki kilku z nich:
Rop Abel Kibet – 90 startów
- Pierwsze miejsce: 37 razy (np. Suwałki)
- Drugie miejsce: 22 razy (np. Rzeszów)
- Trzecie miejsce: 15 razy (np. Tarnowo Podgórne)
Too Silas Kiprono – 50 startów
- Pierwsze miejsce: 18 razy (np. Rybnik)
- Drugie miejsce: 15 razy (np. Garwolin)
- Trzecie miejsce: 4 razy (np. Bukowno)
Stellah Jepngetich Barsosio – 43 starty
- Pierwsze miejsce: 22 razy (np. Racibórz)
- Drugie miejsce: 9 razy (np. Świdnica)
- Trzecie miejsce: 2 razy (np. Rzeszów)
Biwot Wycliffe Kipkorir – 42 starty
- Pierwsze miejsce: 25 razy (np. Zielona Góra)
- Drugie miejsce: 7 razy (np. Twardogóra)
- Trzecie miejsce: 8 razy (np. Ostrołęka)
I tak dalej…, w sumie u dziesięciu zawodników i zawodniczek zliczyłem 529 startów zakończonych 408 wejściami na podium. To więcej, niż zacna statystyka i po prawdzie nie mam pojęcia, czy Enduhub zarejestrował wszystkie ich starty (znając działanie baz danych – powątpiewam).
Imponują także indywidualne osiągnięcia. Spójrzcie, jak wyglądał zeszłoroczny czerwiec w wykonaniu Kiprono – w siedem dni 6 startów i 5 razy na podium, w tym dwa razy na półmaratonach. Szacun…

Zarabianie na bieganiu. Too Silas „Robot” Kiprono
Czyli co, mam tu wielki ból siedzenia, że sam tak nie umiem? No nie umiem i prawdę mówiąc uważam, że mało który z „białych” tak potrafi, a na pewno nie amatorzy stroniący od średnio legalnych wspomagaczy. Życie i biologia.
Oświadczenie: tak, uważam, że My - ludzie - mamy różne biologiczne predyspozycje wynikające z faktu, iż pochodzimy z różnych miejsc i od tysięcy lat kształtowaliśmy się w bardzo różnych warunkach, tudzież w różnych dojrzewamy dziećmi będąc. I dlatego nie postawię na drużynę Eskimosów w turnieju koszykówki w USA, team Pigmejów startujący w sprincie na Jamajce, ani na ekipę Słowian podczas maratonu w kenijskim Eldoret. Tudzież na rewanż Kenijczyków w pływaniu crawlem na Warszawiance. Czy to szanowny czytelniku tolerujesz, czy uważasz za rasistowski tekst - to rzeczywistości nie zmieni. Różnice widać tak w budowie fizycznej, jak w częstotliwości bywania na podium większości dyscyplin sportowych. I to dla mnie jest OK. Równi - tak; Tacy sami - nie.
Zarabianie na bieganiu – kto tutaj korzysta?
Skorzystają polscy zawodnicy i kibice?
Poniżej wklejam wyniki 13. Półmaratonu Warszawskiego. Pytanie retoryczne: jak się czuli Anna i Błażej na swoich pozycjach i co w ich sportowych karierach dał ten start. Ciekawe też, jak bardzo miejscowe publiczność miała ochotę tłumnie udać się na ceremonię wręczenia nagród? No chyba, że chodzi o chamski przekaz: „mamy taki zajebisty bieg, że tylu murzynów w nim startuje!”, ale taka narracja, co mogła lat temu 15 stanowić zapowiedź objazdowego cyrku i baby z brodą, dzisiaj już nie robi wrażenia, a powoduje znużenie i zniechęcenie:

Zarabianie na bieganiu – Półmaraton Warszawski 2018
Taki skład czołówki to nie wyjątek i specyfika Warszawy, a standard na dużych zawodach. Poniżej wyniki z tegorocznego maratonu w Krakowie – Polka siódma, Polak ósmy:

Zarabianie na bieganiu. Cracovia Marathon 2018
Morał z tego taki, że mamy słabych zawodowców? A niech będzie, tyle że to nie zamyka sprawy, gdyż…
Skorzysta miasto i organizatorzy?
…równocześnie większość biegów ma w regulaminie informację, że ich celem jest wspieranie miejscowej kultury fizycznej i promocja miasta. I co, teraz Polline Wanjiku Njeru, Maiyo Naomi Jopkosgei i Ezrah Kiprotich Sang ruszą do siebie i będą głosić wszem i wobec, że Warszawa i Kraków to świetne miejsce na urlop i interesy, zaś miejscowe dzieciaki zaczną aspirować, by kiedyś zostać czarnoskórym sportowcem? Może, jeżeli wpadłaby do nas gwiazda światowego formatu, ale to sytuacja wyjątkowa. Przeważnie obserwujemy drugą ligę w dużych miastach i zawodników klasy niższej na prowincji. Na podium w Suwałkach, Kietrzu (gdzie jest Kietrz?!), czy Babicach dzieje się to samo. Dzieje się wszędzie, gdzie jest kasa do wyjęcia.
Skorzystają zawodnicy z Afryki?
Owszem. Coś tam skorzystają. Próbowałem wyszukać ile na bieganiu zarobił w tym roku Rop Abel Kibet. Póki co skończył 8 razy na podium. Największe pule to po 2000 złotych (za połówkę w Poznaniu i dychę w Opolu). Nie wiem czy dostał coś za piąte miejsce na 21K w Warszawie. Jeżeli tak, to ma jakieś 7 – 8 tysięcy złotych za cztery miesiące. Od tego oczywiście idzie procent dla „opiekuna” i podatek od nagród. Horror….
I z tej perspektywy mogę zrozumieć złość Abderrahim’a w Skarżysku, ale równocześnie nie uważam, że należy to tolerować tylko dlatego, że ktoś wpadł na pomysł do głowy, by zarabiać na szybkonogiej biedzie w Afryce.
Zarabianie na bieganiu. Nasi dobrzy „opiekunowie” i tamten Jeden zły…
Czytając wywiady z właścicielami polskich „stajni biegowych” można pomyśleć że całe zło, ciemność i dopingowe bagno, to Zsoltan Benedeka i jego najemnicy:
Każdy, kto zna się na sporcie, wie, że zawodnik nie może biegać na bardzo wysokim poziomie przez trzy miesiące i nie może tyle startować, ile biegacze węgierskiego teamu Benedeka – Piotr Szurowski w Na Temat
Zdarza się, że zawodnik nic nie zarobi, bo musi pokryć koszty biletów i noclegu w Polsce. No szkoda, ale co zrobić? Ponad siły ich wystawiał nie będę. Nawet gdyby chcieli. Są tacy, jak taki jeden menedżer z zagranicy, którego zawodnicy startują wszędzie. Nawet w biegach ze słabymi nagrodami – Sylwester Niebudek w GW
Powątpiewam.
Owszem Benedeka rozwinął system wyżymania swoich biegaczy, ale przyjmowanie, że u nas wszyscy są bardziej etyczni jest więcej niż naiwne. Ten system zna jeden mechanizm: tanio pozyskać, przemielić na miejscu, wypluć i zamienić na nowy egzemplarz. A to wszystko w imię kasy i ku szkodzie zarówno imprez, jak zdrowia zawodników, którzy w podróży „za chlebem” wchodzą w coś takiego.
W dniu biegu, na godzinę przed startem ogromną awanturę zrobił mi jeden z menadżerów, który przywiózł dwoje zawodników z Ukrainy na bieg. Zaskoczony ogromnie, że „takich zawodników” nie chcę na starcie. Starałem się tłumaczyć grzecznie, że lista zamknięta, był czas na rejestrację i dziękujemy. Słów niecenzuralnych nasłuchałem się bardzo dużo, ale cóż nie każdy z kulturą musi być zapoznany. Szkoda mi było tylko tych biegaczy przyglądających się wszystkiemu z boku, którym pewnie obrotny pan menadżer naobiecywał cudów, a jednak nic z tego nie wyszło. – Paweł Jańczyk w szuranie.pl
Zarabianie na bieganiu – puenta
Puenta będzie kontrowersyjna (ale mniej niż tu).
Po pierwsze: nie mam nic do Afrykanów. Pamiętam czym jest mieszkanie w piwnicy i łapanie się każdego sposobu, by się dorobić „na Zachodzie”. Robią to, bo mają taką okazję. A mają, ponieważ są życiowo i biologicznie lepiej przygotowani do tej konkretnej dyscypliny, a równocześnie ktoś „od nas” chce na nich zarobić. Tyle, że jeżeli już startują, to niech szanują ścigających się z nimi amatorów. Odmówienie wejścia na podium, bo menago nie przeczytał regulaminu biegu, okazywaniem tego szacunku nie jest. To jest po prostu chamskie.
Po drugie: nie ma we mnie zgody na ten proceder i nie poszedłbym na piwo z właścicielem stajni biegowej. niemniej rozumiem mechanizmy rynkowe, które powodują, że coś takiego ma miejsce i się rozwija. Jeżeli jest możliwość zrobienia kasy, to ktoś tę możliwość wykorzysta. Niestety. Nas robili na truskawkach i szparagach, ich robią na asfalcie. Nic nowego.
Po trzecie: wkurzają mnie organizatorzy biegów.
Jeszcze potrafię zrozumieć, że szefujący Fundacji Maratonu Warszawskiego Marek Tronina nie chce odcinać się od możliwości pokazania na trasie mocnych zagranicznych gości i mówi, że:
Nikomu zapisania się do biegu zabraniał nie będę. Nie dziwię się też Kenijczykom – mogą tu łatwo zarobić na życie. Jesteśmy takim biegowym zmywakiem: jadą tu osoby w desperackiej potrzebie, którym się w życiu nie udało.
… to równocześnie takich biegów, jak Jego, w Polsce jest kilkanaście. Zaś setki pozostałych, to lokalne inicjatywy. To są te miejsca, gdzie można skończyć tym syfem i zamiast 1000 złotych nagrody zaoferować roczny karnet na basen czy wypasioną kolację z burmistrzem w lokalnej restauracji. Tylko komuś musi się chcieć. To jest do ogarnięcia, o ile się zechce działać dla społeczności, a nie znajomego z busa, co dowozi afrykańską ekipę.
A jak się nie zechce, to nadal będzie tak, jak np. w Sadku:
Zarabianie na bieganiu. Postscriptum

Zarabianie na bieganiu. Bieg uliczny w Sadku
Dwa lata później, w roku 2017, w Sadku wystartowało niespełna 80 osób. W pierwszej dziesiątce 6 lokat zajęli zawodnicy z Ukrainy, zgarniając komplet medali zarówno wśród Pań, jak Panów. I może o to chodzi? O to, by chrzanić regulaminowe formułki i statutowe deklaracje o wspieraniu lokalnych społeczności. Za to mieć możliwość połechtania ego sponsorów i pokazania im, jakich to po naszej znajomości światowych mieli gości…, o to jest to! (i zapomnijmy o jakiś kontrolach antydopingowych – a na co komu z tym zamieszanie – lepiej się odwrócić).
…wtedy to zaczyna się logicznie spinać. I tylko miejscowych amatorów żal.